Bieżące

Co to był za ślub!!!

Góralska kapela, wnętrze starego kościoła na Pęksowym Brzyzku, dźwięk syreny strażackiej i sakramentalne tak wypowiedziane z miłością. W minioną sobotę Angelika Chrapkiewicz, podopieczna naszej Fundacji, i Szymon Gądek wzęli ślub.



Góralska kapela, zapach lilii, róż i margaretek, wnętrze XIX-wieczego kościoła na Pęksowym Brzyzku, dźwięk syreny strażackiej, płetwonurków i wreszcie sakramentalne „tak” wypowiedziane z miłością – w minioną sobotę Angelika Chrapkiewicz, podopieczna naszej Fundacji, i Szymon Gądek wzięli ślub. Angelika na co dzień jeździ na wózku (choruje na dystrofię mięśni) ale do ołtarza doszła na własnych nogach. – Obiecałam to kiedyś Szymkowi – mówi uśmiechając się promiennie. – Nie było łatwo, ale się udało!

Szymek jest strażakiem. Angelika pracuje w Centrum Turystyki Podwodnej „Nautica” w Krakowie. Jej pasją jest nurkowanie. Ich wspólna historia zaczęła się 13 lat temu, od pewnego księdza z Zakopanego, z którego oboje pochodzą. Otóż ten właśnie ksiądz – Andrzej Grodecki postanowił zebrać przy parafii grupę osób niepełnosprawnych i tych w pełni sprawnych, aby się zaprzyjaźnili, a jak pokazała przyszłość również pokochali. – Ksiądz Andrzej chodził po kolędzie. Kiedy był u nas w domu, zauważył mój wózek nakryty obrusem, zapytał, kto się na nim porusza. Rodzice odpowiedzieli, że właśnie ja, akurat byłam wtedy w sanatorium. Prosił, żeby przekazać, że chciałby, abym była w grupie, którą tworzy. Ucieszyłam się. Szymek był wśród chłopaków, którzy mieli nam pomagać. Przystojny, wysportowany harcerz. Tak go dzisiaj pamiętam, ale wtedy nie zwróciłam na niego uwagi (śmiech). – A ja, kiedy zobaczyłem Angelikę czułem, że to jest właśnie ta dziewczyna – wtrąca z uśmiechem Szymek. Spotykali się przez siedem lat. – Potem były cztery lata separacji – śmieje się Angelika. – Ale kiedy do siebie wróciliśmy, oboje wiedzieliśmy, że będziemy ze sobą całe życie. We wrześniu ubiegłego roku Szymek zabrał mnie na Hel i oświadczył mi się na plaży, w miejscu, w którym pierwszy raz się pocałowaliśmy – wspomina Angelika. Reszta była już dawno zaplanowana. O tym, że ślub odbędzie się w „starym kościółku” zdecydowali 12 lat temu. – W tym kościele ślub brali nasi rodzice. Przychodziliśmy tu, kiedy coś ważnego działo się w naszym życiu. Nie mogliśmy wybrać innego miejsca – mówi Angelika. Był tylko jeden problem – wysokie, góralskie progi. – Dzień przed ślubem pojechaliśmy, żeby pokonać drogę do ołtarza. Pierwszy próg przeszłam bez problemu, ale z drugim było bardzo ciężko – opowiada Angelika. – Chciało mi się płakać. Obiecałam Szymkowi, że dojdę do ołtarza na własnych nogach, ale ten próg mnie przeraził. Jak dla mnie, jest bardzo wysoki. Bałam się, że nie dam rady, ale w dniu ślubu zupełnie o nim zapomniałam. Zobaczyłam Szymka czekającego przy ołtarzu i po prostu do niego poszłam...

A
A+
A++
Drukuj
PDF
Powiadom znajomego
Wstecz