Od Anny Dymnej

Przedświąteczny czas

Jest 6 grudnia. Biały puch przykrył drzewa, samochody, drogi, dachy… To znak, że idą bożonarodzeniowe święta! Do grzecznych dzieci pędzi mikołaj, na ulicach, w sklepach, galeriach – tłumy mikołajowych pomocników. Zaczyna się specjalny czas!

Wszędzie kolorowo, tłumnie, głośno i ogromny pośpiech. Nie! Nie dam się zwariować! Ten pośpiech może mi zabić i sens, i radość świąt. Biorę więc głęboki oddech i piszę do Was, moi drodzy Przyjaciele, o tym, czego Wam i sobie życzę w ten przedświąteczny czas.

Zastanawiam się, dlaczego tak ważne są dla mnie te święta Bożego Narodzenia? I dlaczego, co roku, robię wszystko, by były takie, jak zawsze? Chyba dlatego, że te dni dają mi jakąś ogromną siłę. Skąd ona się bierze? Jestem przecież kobietą i muszę przygotować – jak każda gospodyni – święta. Też biegam po sklepach, placach targowych, gotuję, przystrajam, pakuję… czasem nawet się złoszczę, że czegoś nie zdążę zrobić. Złość jednak nade mną nie zapanuje, bo mam w tym czasie bardzo precyzyjnie wymyślone, specjalne chwile radości i spokoju. Nikt mi ich nigdy nie zabierze i nie zmąci. Są to dla mnie chwile święte i – mimo natłoku spotkań, wyjazdów, prób, wywiadów, spektakli, rozlicznych obowiązków – zawsze na nie znajduję czas.

Jedną z takich magicznych chwil jest spotkanie przy dużym stole dębowym w moim domu. Przychodzą na nie najbliżsi mi Przyjaciele i Rodzina. Kto może, przynosi jakieś bakalie, buteleczkę wina… To jest bilet wstępu. Potem każdy siada na wyznaczonym miejscu, przydzielam mu stolniczkę drewnianą, noże, szpikulce, druciki, patyczki, wyciskacze do czosnku i cebuli, wałki, foremki, dziurkacze szewskie, pędzelki, farby –  są do dyspozycji wszystkich. Z kilograma mąki, kilograma soli, kilku łyżeczek kleju do tapet i oliwy oraz gorącej wody wyrabiam ciasto. Gdy ma już odpowiednią konsystencję rozpoczynamy produkcję aniołów! Boże! Ileż przy tym wspomnień, anegdot, śmiechu! Anioły wychodzą nam przeróżne. Niektóre są podobne do małpek, inne – do naszych znajomych, zawisną u nich na choinkach. Wszystkie jednak są niepowtarzalne. Lepimy też miniaturowe szopeczki, diabełki, ptaszki, gwiazdki – co kto chce i o czym marzy… Z roku na rok przybywa technik i wzorów. Mój starszy brat klei najdziwniejsze ozdoby np. rzodkieweczkę albo karpia na patelni. Też są piękne i potem ozdabiają choinkę. Z latami okazało się, że każdy z nas jest utalentowany manualnie.

Po ulepieniu pieczemy nasze rękodzieła w piekarniku, a potem malujemy je akrylami. Jakaż do wspaniała zabawa! Człowiek, nawet gdyby nie chciał, musi się rozluźnić, zapomnieć o kłopotach dnia i  uśmiechnąć. Zwykle wyglądamy jak banda przejętych dzieciaków rozrabiających w piaskownicy.  Tak, wiem. Można przecież kupić ładniejsze ozdóbki w sklepie i nie tracić czasu, prawda? Ale zapewniam, że takich aniołów i szopek nie ma nigdzie, a i czas wyraźnie cieszy się, że właśnie w taki sposób został wykorzystany.

Po tych spotkaniach przy stole mam w domu bałagan, pełno ciasta tu i tam i prezenty dla wielu osób. A co najważniejsze – zawsze boli mnie przepona ze śmiechu i zasypiam szczęśliwa, jakbym odniosła jakiś wielki sukces. Myślę, że coś w tym jest magicznego. Nie ma wielu takich chwil w roku. Jest nagle czas, by pogadać, coś wyjaśnić, coś wyprostować, by razem dojść do czegoś, coś zaplanować. Przywoływani wspomnieniami pojawiają się przy nas nasi Kochani, którzy pozornie dawno odeszli w zaświaty. Powraca dzieciństwo i najpiękniejsze chwile w życiu. Robi się ciepło przy sercu. Wszystko wydaje się jaśniejsze i prostsze. Sprawy, które tak nas potrafią wkurzać na co dzień, nagle wydają się całkiem nieważne i śmieszne. Takich spotkań przed świętami Bożego Narodzenia mam wiele. Nie spieszę się, gdy z synem kroję bakalie do kutii, gdy mielę mak, gdy ubieram drzewko, gdy kładę na grobach przed samymi świętami stroiki i malowane lampiony. Pod mostkiem czuję takie łagodne łaskotanie… To znak, że wypełnia mnie radość, spokój i wzruszenie. Myślę, że po to są tradycje i święta. Chronię je jak skarby najdroższe. Dzięki nim można złapać pion, zatrzymać się w biegu i poczuć, jak – mimo wszystko – piękne jest życie.

I takich momentów życzę Wam wszystkim. Rozglądnijcie się dokoła. Na pewno ktoś za Wami tęskni, ktoś chce Wam popatrzyć w oczy, porozmawiać, przytulić… I Wy też na pewno tęsknicie za  takimi chwilami. Przywołajcie je.

Ponad dwa tysiące lat temu narodziła się miłość – krucha, bezbronna, uboga. Rozpoczęła nową epokę. Stała się ratunkiem, siłą, nadzieją dla człowieka. Ona jest dla nas szansą na prawdziwe szczęście. Popatrzmy wokół, czy ktoś za ścianą, w pobliżu nie jest sam. Zaprośmy go choćby na wspólne kolędowanie.

Drodzy Przyjaciele! Szanowni Państwo! Łamię się z Wami opłatkiem i dzielę moimi najlepszymi myślami. Niech Wasze święta będą spokojne, radosne i szczęśliwe. Tulę do serca wszystkich moich Podopiecznych i Przyjaciół z programu „Spotkajmy się”. Jestem z Wami!

Całuję mocno – Anna Dymna

A
A+
A++
Drukuj
PDF
Powiadom znajomego
Wstecz