Archiwum
Danuta Bujok
11 marca 2016 r.
Rozmowa z Danutą Bujok, która we wczesnym dzieciństwie amputowano prawe podudzie
A.D.: Witaj Danusiu.
D.B.: Dzień dobry.
AD: Cieszę się, że jesteś, że zgodziłaś się na rozmowę.
DB: Ja też się cieszę
AD: Bo ja jak się patrzę na ciebie, to sobie myślę: co w moim programie robi ta piękna, młoda dziewczyna, ale wiem o tym, że kryjesz pewne tajemnice w sobie, czy możesz mi je odsłonić?
DB: Jedną tajemnicą jest brak podudzia. Od urodzenia jestem osobą niepełnosprawną.
AD: A rączki?
DB: Nie mam dwóch palców i moja lewa stopa jest zniekształcona.
AD: I wiesz co, za to, że to pokazałaś, bo wiem o tym, że ty swoją inność ukrywałaś przez wiele, wiele lat, prawda?
DB: Tak, ukrywałam, że jestem osobą niepełnosprawną przez dwadzieścia lat i teraz mam taki etap przełamywania się odkąd trafiłam do sportu osób niepełnosprawnych.
AD: Dobra, nie mów za dużo. Za to, że się przełamałaś masz ode mnie nagrodę, to jest kamyczek szczęścia ode mnie (Pani Ania podaje kamyk), na zawsze, żeby ci szczęście przynosił.
DB: Dziękuję.
AD: No, a teraz tak, to już wiem, że się urodziłaś inna, tak? Urodziłaś się w Estonii?
DB: Tak, urodziłam się w Estonii, moja mama jest Estonką, tata Polakiem. Tata pojechał tam do pracy i tak poznał moją mamę. Tam się urodziłam z niewykształconą właśnie stopą, podudziem dokładniej. I przyjechaliśmy tutaj do Polski zaraz na amputację, żebym mogła chodzić o protezie. Od pierwszego roku życia chodzę o protezie.
AD: Czyli dla ciebie właściwie ta inność jest normalną rzeczą, nie?
DB: Tak, ja zawsze powtarzam, że ja sobie nie wyobrażam nie mieć nogi. Dla mnie proteza jest jak... jak noga. Jak jej nie mam i na przykład idę sie kąpać bądź śpię, to śpię bez protezy, bo ją się zdejmuje na noc, do kąpania i tak dalej, no to wtedy wiem, że brakuje mi połowy nogi.
AD: Ale ty jesteś bardzo sprawną dziewczyną, nie? Rozgimnastykowaną?
DB: No tak, chcąc ukrywać tą swoją niepełnosprawność nauczyłam się bardzo dobrze chodzić. No i mam swoje kolano, które ma duży wpływ podczas chodzenia i wyglądu.
AD: Jak chodziłaś do szkoły podstawowej, to koleżanki Twoje wiedziały o tym, że jesteś inna czy w ogóle nie?
DB: Niektóre osoby wiedziały. Jak to na wsi, dużo osób coś tam słyszy, ale nigdy nie byłam tak jakby inaczej traktowana, ale tak samo - mówię, że ja tego nie pokazywałam, na wf nigdy w życiu nie chodziłam. Ani w podstawówce, ani w gimnazjum, ani w liceum. Nigdy. Byłam antysportowiec (Pani Danusia śmieje się) aż do dwudziestego pierwszego roku życia.
AD: Ale wiem, że twoim problemem w dzieciństwie to nie było wcale kalectwo, nie?
DB: No nie, ja byłam i jestem nadal taką otwartą osobą i uwielbiam poznawać osoby nowe. Skakałam po drzewach, jeździłam na rowerze, więc nie był to dla mnie jakiś tam duży problem do momentu kiedy na przykład nie musiałam się rozebrać, czy gdzieś w ogródku chciałam się poopalać, to już dla mnie stanowiło problem, bo musiałam już tę nogę gdzieś tam pokazać mimo tego, że sąsiadów blisko nie ma i nikt by nie widział, ale miałam z tym kompleks.
AD: Czułaś się gorsza?
DB: Tak. W szkole nigdy nie chodziłam w krótkich spodenkach, w sukienkach, bo nie chciałam być inaczej traktowana.
AD: Ale twoje dzieciństwo było bardzo trudne, prawda?
DB: Tak, wychowywałam się w rodzinie dysfunkcyjnej, gdzie mama prawdopodobnie miała depresję poporodową. Też była w innym kraju, nie miała tutaj znajomych, to się depresja pogłębiła. Rodzice mieli firmę budowlaną, też upadła. Tata też uciekł w alkohol w pewnym momencie. On utrzymywał cały dom. Chodził do pracy, gotował sprzątał, prał.
AD: A mama była zamknięta w pokoju, się zamykała, tak?
DB: Tak, mama była odizolowana. Nie czuła chyba potrzeby opiekowania się domem i mną. Tak jak mówię...
AD: A jak tata zaczął pić to co się stało z domem?
DB: No zaniedbali go strasznie. To jest naprawdę... Przypomnę sobie chwile, kiedy dom był zapuszczony, no nie wyglądało to fajnie.
AD: Prądu nie było?
DB: Tak, żyłam bez prądu, uczyłam się przy świeczkach, spałam z myszami, prać jeździłam ubrania do babci na weekendy.
AD: Ale przepraszam, jak mama była chora, to opieka społeczna się nią nie zajęła, nikt jej nie leczył?
DB: No jakoś tak nikt nigdy nie pomógł w tej kwestii żeby dać mamę na leczenie. Dopiero w 2009 roku ja sama postarałam się o to, żeby mamę dać na leczenie i teraz się mama leczy i jest w porządku. Na pewno nie będzie tak normalnie funkcjonowała jak każdy człowiek idąc na przykład do pracy i tak dalej, ale zadba o to, żeby przyjąć zastrzyk, zajechać do lekarza, więc w jej stanie, na etapie, na którym ona była to jest bardzo fajnie, że jest na takim poziomie.
AD: A tato?
DB: Tata jakoś sobie radzi, no ale pije dalej. Dalej ma problem.
AD: Ciebie właściwie wychowywała babcia, prawda? Przez długi czas. Była taka ukochana.
DB: Tak, babcia mnie zabrała pod swój dach jak kończyłam gimnazjum, nie, przepraszam, jak kończyłam podstawówkę. Przez dwa lata się mną opiekowała, to była najbardziej kochana osoba jaką w życiu znałam, była dla mnie jak mama w sumie, bo to ona mi pokazała jak funkcjonuje dom i wygląda. I niestety uległa wypadkowi, zmarła. Została potrącona na pasach przez młodego chłopaka. Tak życie mi się znowu posypało tak jakby. Przestałam wierzyć w Boga. Tak jakby mogę powiedzieć, że się na niego obraziłam. Teraz ponownie zaczynam wierzyć, bo wiem, że Bóg gdzieś tam chce, żebym to ja była symbolem osób takich niepełnosprawnych czy gdzieś tam ograniczonych psychicznie, żeby pokazać, że to my sami się ograniczamy.
AD: Ale po śmierci babci, wiem, że się wtedy udałaś do psychologa, tak?
DB: Tak, ja się tym bardzo załamałam, to było dla mnie bardzo trudne. Poszłam do psychologa pierwszy raz, ale teraz jest dobrze.
AD: Ale miałaś też taki okres buntu, nie?
DB: Bardzo. Duży to był bunt.
AD: Kiedy to było?
DB: W okresie liceum.
AD: I co, to były balangi?
DB: Tak, dużo imprezowałam, no i.. no ale mi to minęło, na szczęście.
AD: Kiedy się w garść wzięłaś?
DB: Kiedy się w garść wzięłam? (westchnienie) Jak zobaczyła, że są inne osoby niepełnosprawne, że nie jestem jedyna i nie mam się czego bać i ukrywać. W wieku dwudziestu lat zadzwonił do mnie Janusz Rokicki, paraolimpijczyk. Wtedy, w wieku dwudziestu lat się w sumie popłakałam, że ktoś mnie gdzieś tam znalazł, że..
AD: A jak cię znalazł? Skąd wiedział o tobie?
DB: Gdzieś tam usłyszał, usłyszał, poszedł do szkoły z tego, co dobrze pamiętam, i tam dostał numer telefonu do mojej cioci. Po śmierci babci opiekę nade mną przejęła moja ciocia. I wtedy pamiętam jak zadzwonił, i zapytał się czy mieszka tutaj dziewczyna niepełnosprawna, że chciałby ją namówić do sportu i tak dalej. Popłakałam się, bo mówię: ja nie chcę nikomu pokazywać, że ja nie mam nogi, mnie to nie interesuje. Ja się dobrze czuję i ja nie jestem wcale niepełnosprawna. I tak naprawdę nie jestem niepełnosprawna, bo ograniczenia, tak jak mówię, są w głowie.
AD: Ale namówił cię do tego, żebyś jakiś sport uprawiała?
DB: Tak, namówił mnie, pojechałam właśnie na pierwsze zawody do Białegostoku pamiętam. (westchnienie) Wtedy dostrzegłam, że jest pełno osób, które mają naprawdę różne schorzenia.
AD: Ale jaki to sport uprawiałaś?
DB: Pojechałam na lekkoatletykę, pchnięcie kulą i rzut oszczepem (śmiech), do czego się kompletnie nie nadawałam. Tam też poznałam osoby, które grają w siatkówkę na siedząco i postanowiłam, że spróbuję w tę siatkówkę na siedząco. Pamiętam, pierwszy raz jak pojechałam na pierwsze zgrupowanie, gdzie nikt mi nie powiedział, że się gra bez protez, to dla mnie też trochę było takim szokiem, że ja musiałam zdjąć tę protezę, mimo tego, że wszyscy wiedzieli, że przyjedzie nowa dziewczyna, że będzie wspierała kadrę kobiet. Mimo tego bałam się zdjąć tę protezę, pamiętam jak siedziałam na ławce i chciałam jechać do domu, że ja nie będę z nikim tam grała bez protezy i pokazywała, że nie mam tej nogi, co było śmieszne. I przyszła moja koleżanka, pamiętam, po amputacji dwóch nóg, zdjęła dwie protezy i poszła grać, więc uznałam, że jak ona zdjęła dwie protezy, to ja zdejmę jedną i też zaczęłam tak grać. To było bardzo fajne przełamanie moje, kolejne.
AD: No ale coś w twoim życiu się dalej działo, tak czasem jeździłaś na zawody, ale właściwie nie trenowałaś specjalnie, tak?
DB: Nie trenowałam, bo treningi odbywały się najbliżej we Wrocławiu, co było raczej nierealne- pracować i jeździć dwa razy w tygodniu na treningi. Jedyną dziewczyną byłam i jestem, która nie trenuje z zespołem, z drużyną, ale mimo tego jestem w kadrze, jestem w pierwszej szóstce, więc jakoś tak się to nadrabia gdzieś.
AD : Zdolna jesteś bardzo, nie?
DB: (Z uśmiechem) No nie wiem.
AD: Ale jakiś marzenia masz zupełnie inne, bo wiem, że teraz się w ogóle wszystko w twoim życiu zmieniło, tak?
DB: Tak, wszystko się poprzestawiało.
AD: Najpierw wróciłaś do rodziców, prawda? Wyremontowałaś tam strych, drugie piętro, bo chciałaś mieć swój dom i nie opuszczać rodziców.
DB: Tak, dokładnie. Wróciłam tam sześć lat temu. Sześć lat mieszkam, no już długo (uśmiech).
AD: Wzięłaś kredyt?
DB: Tak, zabrałam kredyt, bo bez tego nie było możliwości, w tym pomogli mi oczywiście ciocia z wujkiem, za co im jestem ogromnie wdzięczna, bo bez ich pomocy nie usamodzielniłabym się tak szybko. W tym momencie dałam mamę, właśnie też na leczenie, no i tak jakoś się układa powoli.
AD: Ale przyjechałaś do Krakowa jednak?
DB: Tak, przyjechałam do Krakowa, mieszkam w Krakowie dwa miesiące. Wszystko zaczęło się od tego, że grając w reprezentacji Polski w siatkówce na siedząco, zaczęłam poznawać kadrę paraolimpijską naszą z lekkiej atletyki. Osoby fantastyczne, w ogóle fantastyczni sportowcy. We mnie naprawdę wzbudzili pełen podziw za to ile wysiłku dają w to, że trenują i do takich wyczynów dochodzą, że zdobywają medale i ciężką pracą, i tak dalej. Powinni być docenieni przede wszystkim. I zaczęło się to tak, że w 2012 roku była paraolimpiada w Londynie i moi znajomi bardzo dużo medali przywieźli stamtąd, między innym moja koleżanka, która jest po amputacji nogi też i miała taką protezę do biegania też, tzw. łyżkę, jak Pistorius, jak łyżka wygląda, no i uznałam, że jak ona mogła zdobyć medal, to dlaczego ja bym nie mogła biegać. Ja w życiu nie biegałam w ogóle i nie wiedziałam jak to będzie funkcjonować, bo chodziłam o protezie, która się mnie nie trzymała, musiałam cały czas chodzić spięta, żeby ta proteza gdzieś mi tam nie odpadła, więc bardzo duży wysiłek wkładałam w to, jak chodzę i wkładam, bo to nie jest tak fajnie, że założę sobie protezę i gdzieś sobie tak fajnie chodzę, śmigam i nikt nie widzi po mnie, że nie mam nogi, ale to jest duża praca moja.
AD: Ale teraz masz nową protezę, prawda? Bo ty miałaś jakąś starą, z lat siedemdziesiątych z tego, co mówiłaś mi, tak?
DB: Tak, protetycy się śmiali.
AD: A skąd ją masz?
DB: Właśnie dążę do tego, że po paraolimpiadzie w Londynie, koleżanka Ewa Zielińska pożyczyła mi część tej łyżki właśnie i tak mogłam sprawdzić jak sie biega, czy się nie boję biegać, jak to w ogóle wygląda, po prostu to było fantastyczne, zakochałam się, poczułam taką wolność w głowie, mogłam sobie wszystko poukładać, wszystkie problemy zaczęły znikać i wreszcie wiedziałam, że znalazłam coś, gdzie bym mogła swoją energię rozładować, pokazać ją, gdzie wcześniej na imprezach ją rozładowywałam. Ja w ogóle zawsze jestem wszędzie i nigdzie (śmiech) tak naprawdę. I postanowiłam, że zacznę starać się o zdobyć taką łyżkę. Nie przypuszczałam, ze to będzie takie trudne. Jest to bardzo trudne, bo to dwadzieścia tysięcy kosztuje, taka łyżka, więc zaczęłam pisać do fundacji , do firm. Napisałam do fundacji Jaśka Meli, odezwali się w zeszłym roku do mnie, organizują Poland Business Run i fantastycznie, bo się złożyło tak, że zostałam beneficjentką zeszłego roku Poland Business Run i dostałam dzięki temu protezę, lepszą, która się mnie trzyma, nigdzie nie muszę się spinać, żeby pamiętać o tym, żeby przypadkiem jej gdzieś tam nie stracić. Każda proteza jest indywidualnie dopasowywana do każdego, to jest jak but, jak ubrania, jak szczęka. To musi być bardzo dobrze dopasowane, żeby się bardzo dobrze chodziło. Ja też miałam przez całe życie takie protezy z taką gąbką, że jak ktoś dotknął, żeby nie było wiadomo, że to jest coś twardego, że czymś się różni i tak dalej, a teraz postanowiłam, że zrobię sobie taką nogę nieobudowaną, gdzie jest tylko sama rurka, bo chciałam pokazywać to, żeby ludzie widzieli, że są też inne osoby, żeby to nie było chowane. U nas w Polsce się ukrywa niepełnosprawność i nie chce się jej pokazywać w ogóle. I ja też taka byłam do dwudziestego roku życia, uważam teraz, że straciłam bardzo dużo lat.
AD: I jak ludzie reagują jak tak sobie stoisz z taką nóżeczką?
DB: (Wzdycha) Śmiesznie bardzo.
AD: To opowiedz jakoś. W tramwaju na przykład?
DB: Miałam tutaj takie trzy przypadki w Krakowie bardzo śmieszne. Jeden był taki przypadek, że siadłam w tramwaju koło starszej pani, która zareagowała na moją rurkę, jakby to był nie wiem, kolczyk w nosie czy jakieś takie kółko w uchu, taka jakaś moda wymyślona i tak dalej, i tak a pfff, jak ja to mogłam w ogóle pokazać.
AD: Oburzona była?
DB: Tak, oburzona była. Drugi taki przypadek miałam, stoję w autobusie, widać właśnie trochę mojej nogi, bo takie trzy czwarte spodnie kupiłam żeby było trochę widać, na razie nie chcę jeszcze pokazywać całej nogi, myślę że jeszcze przyjdzie moment na to. I taka dziewczyna zauważyła, że ja nie mam nogi, że mam protezę i ustąpiła mi miejsca. Tak się poczułam, że faktycznie chyba jestem jakby tak obłożnie chora, skoro...
AD: No ale sprowokowałaś to, no co ona miała zrobić, sobie myśli: Jezu, biedna bez nogi, to na pewno zaraz się wywróci, no to, to ładnie się zachowała.
DB: No tak, bardzo ładnie.
AD: Ale Ty sobie musiałaś poradzić z tym, że nagle Ci ktoś miejsca ustępuje, staruszko.
DB: Tak, dokładnie, takie zdziwienie było.
AD: A ten chłopak, co cię uwodził?
DB: No, z chłopakami to jest tak - widzą ładną dziewczynę, nie chwaląc się, bo ja nie uważam się za ładną dziewczynę, ale widziałam, że jest zainteresowany mną. Akurat stałam do niego tą stroną zdrową, to znaczy tą pełnosprawną nogą i widzę pełne zainteresowanie i nagle uznałam, że się odwrócę tą stroną, gdzie widać protezę i zobaczył chłopak, że acha, mam chyba protezę nogi, coś tam jest nie tak i zaraz przestał się interesować dziewczyną. Różne są reakcje. Miałam fantastyczną reakcję jak trenowałam bieganie, jak miałam tę swoją prowizoryczną łyżkę, żeby móc sprawdzić jak się biega. Na treningu były takie dzieciaczki w wieku czterech lat, pamiętam. I one bardzo fajnie zareagowały, bo zaczęły wrzeszczeć, pokazywać palcami: a co to za noga, co to za noga, i tak dalej. Fajnie, bo ja uważam, że to jest świetne, że tak zareagowały
AD: Normalnie.
DB: Tak, faje to było i dzieciaki widzą, że: oo, coś jest innego. Potem już przychodziły i chciały ją dotknąć, sprawdzić co to jest i takie to fajne mi się wydaje.
AD: Bo nam potrzeba takiej normalności w tym. Nie tak, żeby płakać, żeby się oburzać czy coś, tylko tak normalnie. No tak, dziecko dojdzie i sie zapyta: panią boli ta noga, tak? (śmiech)
DB: Tak, tak.
AD: I to jest najfajniejsze, bo wszystkie bariery wtedy pryskają.
DB: Dokładnie.
AD: Czyli teraz tak, Ty teraz chcesz biegać, ale ciągle nie masz jeszcze tej łyżki, to musisz sobie uzbierać pieniądze.
DB: Tak, cały czas...
AD: To ile to kosztuje?
DB: Ponad dwadzieścia tysięcy.
AD: A masz jakieś pieniądze już?
DB: Cały czas coś się stara robić, ale fizycznie ich nie mam, bo nie mam możliwości w ogóle.
AD: Ale ty pracujesz teraz, prawda?
DB: Tak, w Krakowie pracuje.
AD: Ale to da się rade tak zrobić, żeby i pracować i trenować? Przecież jak chcesz biegać, no to musisz wziąć się za bieganie, a to zajmuje czas.
DB: Tak, to zajmuje czas, trzeba poświęcić regeneracje i tak dalej. I to jest trudne, i nie wiem jak to będzie. Mam nadzieję, że będę mogła biegać.
AD: To teraz tak, wiem o tym, że tak, że chcesz bloga zrobić, książkę napisać, tak?
DB: Ja dużo rzeczy chcę zrobić, ja chcę pokazać...
AD: Języków się musisz uczyć, tak?
DB: Tak, oczywiście, to jest priorytetem u mnie teraz.
AD: Żeby lepiej pracować.
DB: Tak.
AD: A ty studia skończyłaś jakieś?
DB: Nie, nie mam studiów zrobionych. Myślę, że teraz w Krakowie jest taki etap fajny, że pracuje w międzynarodowej korporacji, tam bardzo dużo się nauczę też, doświadczę i myślę ze wykreuje mi się kierunek, w którym będę chciała iść. I wtedy zdecyduję na jakie studia będę chciała iść.
AD: I pójdziesz na studia, no ale co będzie z tym marzeniem, o tym bieganiu. No bo dajmy na to, że masz protezę i co wtedy? Musisz coś postanowić.
DB: Jak będę miała protezę, nie będę nic postanawiać, po prostu pójdę trenować (wzrusza ramionami) i będę trenowała...
AD: A z czego będziesz żyć?
DB: No jakoś, jakoś...
AD: Co jakoś?
DB: Zobaczymy jak to będzie wyglądać.
AD: Ty sama jesteś, bo jesteś panienka, prawda?
DB: Tak.
AD: Masz męża? Nie masz.
DB: Nie mam męża.
AD: No a jak tam z tą płcią przeciwną?
DB: No... ok.
AD: Co znaczy ok? Ale masz na razie jakiegoś chłopaka?
DB: Nie, nie mam.
AD: Ale to znaczy, że nie chcesz?
DB: Na razie, na razie nie.
AD: Przepraszam, jest jakiś powód czy był?
DB: Że jeszcze mam ograniczenia?
AD: No.
DB: Może jeszcze mam trochę ograniczenia ze względu na nogę, ale myślę, że teraz bardzo chcę się skupić na tym bieganiu, na zdobyciu protezy do biegania, więc...
AD: Może jakby ktoś był obok, to by ci pomógł, nie?
DB: Byłoby łatwiej, na pewno jest łatwiej jeżeli ma się drugą osobę gdzieś tam obok, ale jeszcze nie spotkałam osoby, która by mogła być ze mną.
AD: Acha, wymagająca jesteś i słusznie, i bardzo dobrze. No to właściwie tak nie wiem trochę czego ci ja mam życzyć. No bo ty tyle rzeczy chcesz teraz zrobić, więc może najpierw ci życzę, żebyś na te kursy językowe poszła, żeby się dokształcić, żeby świetnie pracować, zarabiać dużo pieniędzy. No a co z twoimi rodzicami będzie, no bo będziesz w Krakowie teraz, oni sami tam?
DB: To była bardzo trudna decyzja żebym ja to tam wszystko zostawiła i przeprowadziła się tutaj do Krakowa, bo ja muszę tak automatycznie utrzymywać dwa domy, siebie w Krakowie i tam w Goleszowie. To jest trudne. To jest trudne, ale ja jestem chyba od urodzenia skazana na trudne życie żeby pokazywać innym, że nie można się załamywać. Trzeba iść do przodu.
AD: A tego bloga kiedy uruchamiasz?
DB: (śmiech) Zastanowię się.
AD: Ale będzie, tak?
DB: Myślę, że będzie. W najbliższym czasie.
AD: To co będziesz tym dziewczynom pisać? Nie tylko dziewczynom.
DB: No i chłopakom, osobom po amputacji, osobom które siedzą gdzieś w domu, myśląc, że pochodzą z biednych rodzin i nie mogą gdzieś się tam wybić. Myślę, że wszystko. Wszystko, co jest związane z ograniczeniem psychicznym.
AD: To, to tu jest, nie? (Wskazuje przy tym na głowę)
DB: Tak, tak. Wszystko.
AD: A ty jesteś już wyzwolona?
DB: Wyzwolona, wolna i chcę pokazywać wszystkim i zarażać optymizmem, energią i tak dalej. (Obie panie śmieją się)
AD: A z tym Panem Bogiem? Obraziłaś się na niego tak dokumentnie czy już tak...?
DB: Nie, byłam strasznie obrażona, że odebrał mi osobę, którą kochałam najbardziej w świecie i do teraz nie mogę sobie nawet z tym poradzić, a to było dziesięć lat temu.
AD: No to babcia z tobą jest cały czas, przecież byś sobie nie poradziła bez niej.
DB: Wiem.
AD: Wiesz o tym, że to tak jest? Ja mam parę takich osób, których niby nie ma, ale one są.
DB: Tak. No i teraz pogodziłam się z Bogiem (śmiech).
AD: No i dobrze, bo to zawsze jest dobrze, wiesz, bo tak człowiek jest taki pewniejszy siebie.
DB: Tak, ja myślę, że to Bóg kieruje mną i chciał żebym się znalazła w tym miejscu, w którym jestem.
AD: To kochanie, to ci życzę tak sił i żebyś... bo będziesz musiała podejmować różne trudne decyzje, wiesz? To żebyś je mądrze wybierała.
DB: No właśnie.
AD: Żebyś była szczęśliwa przede wszystkim. Także, tego ci wszystkiego życzę. No i żebyś szybko uzbierała na tę protezę. Może ktoś nas słucha taki, kto by... co to jest to dwadzieścia parę tysięcy?
DB: No dla kogoś to jest bardzo dużo.
AD: No a dla kogoś to jest śniadanie.
DB. Tak?
AD: Przepraszam, znam takich ludzi, słyszałam o tym (śmieją się). I jakby ktoś chciał się odchudzić, to bardzo proszę żeby nie zjadł tego, tylko żeby tutaj (wskazuje na śmiejącą się panią Danusię) protezę kupił. Przepraszam. No to co kochanie, życzę ci szczęścia, co będziemy gadać.
DB: Nie dziękuję, nie będę zapeszać.
AD: Nic nie dziękuj.
DB: Ja myślę, że wszystko robimy z myślą po to żeby być szczęśliwym i każdy dąży do jakiegoś celu, żeby być szczęśliwym, żeby spełniać swoje marzenia.
AD: Bo to jest nasz obowiązek. Skorośmy się urodzili.
DB: Tak, tak .