Bieżące

Z wizytą w Radomsku i Częstochowie

Miniony piątek Anna Dymna spędziła niezwykle pracowicie. Najpierw pojechała na IX Radomszczańskie Spotkania Integracyjne Osób Niepełnosprawnych do Radomska, a następnie udała się do Regionalnego Ośrodka Kultury w Częstochowie, gdzie, podczas 9. Dni Kultury Chrześcijańskiej, czytała wiersze księdza Jana Twardowskiego. Do Krakowa wróciła tuż przed godziną 23.

W spotkaniu z Anną Dymną w Miejskim Domu Kultury w Radomsku wzięły udział: dzieci z klasy integracyjnej Zespołu Szkolno-Gimnazjalnego nr 5 w Radomsku, uczestnicy Warsztatów Terapii Zajęciowej, wychowankowie Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Radomsku, pensjonariusze Domu Pomocy Społecznej w Częstochowie, dzieci z Koła Dzieci Niepełnosprawnych z Miejskiego Domu Kultury w Radomsku, uczniowie z Zespołu Szkolno-Gimnazjalnego nr 3 w Radomsku i osoby niepełnosprawne ze Stowarzyszenia „Promyk” w Radomsku.

– Jestem trochę zmęczona, bo wczoraj, po przedstawieniu „Orestei” w Starym Teatrze, byłam jeszcze w PWST na fuksówce i bardzo krótko spałam – przyznała aktorka. – Natomiast od wczesnego świtu czytałam książkę „Ołówek”, wyznania całkowicie sparaliżowanej Kasi, która cierpi na stwardnienie boczne zanikowe… TVN prosiło mnie o to, bym powiedziała dzisiaj na temat tej książki kilka słów, więc musiałam przeczytać, ale nic to. Padam na nos, ale był to cudowny dzień! W Radomsku spotkałam się z życzliwymi, otwartymi ludźmi. W większości były to osoby niepełnosprawne, których energia i ciekawość świata nieustannie mnie zadziwiają. Pytali o wszystko. Opowiadałam o swojej pracy zawodowej, ale także o swoim wolontariacie w Fundacji „Mimo Wszystko”, jej działaniach i projektach. Spotkanie takie daje mi bardzo dużo radości. Przede wszystkim mam wrażenie, że ci ludzie naprawdę cieszą się, że do nich przyjechałam. Radość swoją wyrażają bardzo spontanicznie: okrzykami, oklaskami, szczerymi pytaniami. W takich momentach naprawdę czuję się potrzebna. Myślę, że wszyscy potrzebujemy takich spotkań i rozmów. One nam bardzo wiele uświadamiają. Przede wszystkim to, że człowiek jest potrzebny człowiekowi, niepełnosprawny temu, kto jest w pełni sprawny, a człowiek zdrowy osobie chorej. I na odwrót. Każde takie spotkanie to również dla mnie niezwykle interesujące doświadczenie, nowe odkrycia. Jeśli mamy uśmiechniętych ludzi wokół, to także my jesteśmy szczęśliwi. Po przyjeździe do Częstochowy opowiadałam publiczności o twórczości księdza Twardowskiego, następnie czytałam przez godzinę jego poezję, a potem znowu odpowiadałam na pytania związane z działalnością mojej fundacji. Zdjęcia, autografy, wywiady… Nikomu ich nie odmawiam. Coraz bardziej widać, że ludzie chcą działać na rzecz dobra i zmiany tego świata. Niektórzy dziwią się jeszcze, że o swojej działalności społecznej zawsze mówię z taką radością. Ale po to, żeby mieć w sobie tę radość, wystarczy tylko zacząć działać, po prostu spróbować to robić. Wtedy wszystko staje się czyste i jasne. Ludzie wiedzą o tym, że taka działalność jest niezbędna nie tylko potrzebującym, ale także im samym. Chyba coraz bardziej uwrażliwiamy się. Dobre gesty zawsze pomagają, nie tylko tym, w których stronę są kierowane, ale także tym, którzy wsparcia udzielają. Trochę boli mnie ręka… od tych autografów. Chyba koło trzystu ich podpisałam, ale jakież to miłe, że ktoś chce mieć moje zdjęcie i cieszy się z moich słów.

Anna Dymna nie ukrywała, że trochę w kość jej daje kręgosłup, a także bark po operacji, jaką niedawno przeszła, i denerwuje się, bo jutro ma próbę wznowieniową  „Trylogii” w Starym Teatrze. Zaznaczyła jednak, że jeśli zna się takie osoby jak Janusz Świtaj albo Kasia Wolińska, ludzi chorych i cierpiących, którzy każdego dnia pokonują bariery, jakie człowiekowi w pełni zdrowia i sił trudno nawet sobie wyobrazić, to trochę wstyd przyznawać się do jakiegokolwiek bólu czy zmęczenia.

A
A+
A++
Drukuj
PDF
Powiadom znajomego
Wstecz