Bieżące
Oni będą zdobywać „K2”
Już w najbliższą sobotę – w ramach projektu „Małe Kilimandżaro” – ośmiu śmiałków wyruszy na krakowski Kopiec Kościuszki. Przedstawiamy sylwetki uczestników tej niezwykłej wyprawy. Pięcioro z nich to laureaci ogłoszonego przez naszą Fundację konkursu „Wejdź z nami na «K2»”.
Janusz Świtaj
Mieszka w Jastrzębiu Zdroju. W 2007 r. jego historia obiegła całą Polskę. 32-latek, sparaliżowany po wypadku motocyklowym, poprosił sąd o prawo do eutanazji. Tłumaczył, że boi się chwili, gdy zabraknie mu rodziców, którzy się nim zajmują: karmią go, przewijają, oklepują po to, żeby nie miał odleżyn. Dzień w dzień, od 15 lat. Jego historią zainteresowała się Anna Dymna. Jej Fundacja zainicjowała ogólnopolską zbiórkę pieniędzy na wózek elektryczny dla Janusza. W tej chwili Janusz ma 37 lat. Jest pracownikiem Fundacji Anny Dymnej. Pomaga innym i mówi, że nie ma czasu myśleć o śmierci. Zdecydowanie bardziej interesuje go życie. Marzy o tym, aby osoby sparaliżowane miały osobistych asystentów, którzy pomogą im w nauce i pracy. Janusz jest kierownikiem wyprawy na „K2”.
Wyprawę dedykuję swoim rodzicom i asystentce Malwinie, bez których nie mógłbym się oderwać od łóżka, a o wyprawie na „K2” mógłby tylko pomarzyć
Paweł Szkutnicki
Mieszka w Krakowie. Ma 25 lat. Od 2001 roku jest sparaliżowany. Oddycha za pomocą respiratora i porusza się na elektrycznym wózku inwalidzkim. Urodził się zdrowy. Choroba przyszła niespodziewanie, gdy miał 14 lat. Był wtedy w drugiej klasie gimnazjum. Któregoś dnia obudził się z niedowładem nóg od kolan w dół, nazajutrz paraliż objął całe nogi. Trzeciego dnia stracił władzę w rękach, a następnego – został całkowicie sparaliżowany. Mógł poruszać jedynie głową. Tak jest do dzisiaj. Lekarze stwierdzili krwawienie do rdzenia kręgowego, ale do chwili obecnej nie wiadomo, co było przyczyną paraliżu. Paweł nie szuka odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego ja?”. Wie, że nikt mu jej nie udzieli. Jego marzeniem jest usprawnienie choćby jednej ręki. W tym celu codziennie intensywnie się rehabilituje.
Wyprawę na K2 dedykuję osobom, które są w podobnym stanie zdrowia, jak ja, i leżą w łóżku nie widząc przed sobą żadnej nadziei ani celu. Chciałbym, aby uwierzyły, że czeka ich jeszcze w życiu wiele dobrego. W sposób szczególny dedykuję ją swoim rodzicom oraz panu Andrzejowi Kucharczykowi, dyrektorowi i założycielowi Kina ARS w Krakowie.
Mariusz Haraśny
Ma 33 lata. Mieszka w miejscowości Laski koło Turka. 14 lat temu, w czasie skoku do wody, złamał kręgosłup (było to 31 maja). Od tamtej pory jest sparaliżowany. Porusza się na elektrycznym wózku inwalidzkim. Po wypadku skończył szkołę średnią. Z wykształcenia jest mechanikiem samochodowym. Mariusz jest wielkim fanem piłki nożnej. Kopiec Kościuszki – jak sam podkreśla – będzie dla niego wielkim wyzwaniem. Jeszcze nigdy nie był w Krakowie ani na żadnej górze.
Wyprawę dedykuję swojej mamie, dzięki której chce mi się żyć.
Uczestnicy wyłonieni w drodze konkursu
Jan Białas
Ma 59 lat. Mieszka w Domu Pomocy Społecznej im. Helclów w Krakowie. Po przebytej chorobie Hainego-Medina jest osobą niepełnosprawną fizycznie. Od 3 lat porusza się na elektrycznym wózku inwalidzkim. Lubi słuchać muzyki, grać w gry planszowe i układać puzzle, ale najbardziej na świecie lubi się śmiać i prowokować innych do śmiechu.
Wyprawę dedykuję swojemu bratu Wiesławowi
Małgorzata Buczek
Ma 44 lata, od dzieciństwa choruje na rdzeniowy zanik mięśni. Porusza się na wózku elektrycznym. Jej mąż również jest osobą niepełnosprawną poruszającą się na wózku. Mieszkają w Opatowie, w bloku, na 20 metrach kwadratowych. Wyprawa na „K2” jest dla niej dużym wyzwaniem, ale – jak podkreśla – jeszcze większą radością.
Wyprawę na „K2” dedykuję swojemu mężowi Andrzejowi
Kamil Cierniak
Ma 18 lat. Mieszka w Bratucicach. Od urodzenia choruje na rdzeniowy zanik mięśni. Choroba uniemożliwia mu samodzielne życie. Porusza się na elektrycznym wózku inwalidzkim. Jest tegorocznym maturzystą. Interesuje się sportem, a szczególnie piłką nożną. W czasie EURO będzie kibicował Polsce i Hiszpanii. Dwa razy w roku wyjeżdża na turnus rehabilitacyjny i – jak podkreśla – są to jedne z niewielu chwil, które spędza poza domem.
Wyprawę dedykuję swojej mamie
Jerzy Dziedzina
Ma 54 lata. Od 25 lat mieszka w Domu Pomocy Społecznej im. Św. Brata Alberta w Krakowie. Jest osobą głuchoniemą. Porusza się na trójkołowym handbike`u. W DPS-ie jest tzw. złotą rączką, potrafi naprawić wiele sprzętów. Bardzo lubi wędkować i grać w remika. W czasie pracy na budowie uległ wypadkowi. Od tamtej pory jeździ na wózku.
Wyprawę dedykuję mojemu bratu Tadeuszowi
Michał Wojdon
Ma 20 lat. Mieszka w Sędziszowie Małopolskim. 3,5 roku temu doznał urazu rdzenia kręgowego po skoku do wody. Od tamtej pory jest sparaliżowany. Porusza się na wózku elektrycznym. Po wypadku zdał maturę. Marzy o tym, aby studiować informatykę. W czasie wyprawy na „K2” będzie mu towarzyszył tata.
Wyprawę dedykuję swoim rodzicom
Fragmenty listów laureatów, które nadesłano na konkurs (pisownia zgodna z oryginałami):
Jan Białas: Mieszkam w Domu Pomocy Społecznej, gdzie mam swoich przyjaciół na oddziale w śród mieszkańców, są to osoby bardzo mi przychylne lecz straciły chęć i wiare w to że chcieć to móc i że zawsze można odkrywać w sobie i innych osobach nowe pokłady energii, zdolności i wiary w to że się uda. Chcę być dla nich przykładem tego, że zawsze trzeba próbować niezależnie od efektu, bo lepiej żałować tego co się nie udało od tego co się nawet nie spróbowało. Mam nadzieje, że moje ograniczenia ruchowe jaki i trudności z wymową nie będą barierą do dania mi szansy zdobycia upragnionego K2. Poznania nowych, ciekawych ludzi a może wśród nich znajdę jakąś bratnią duszę.
Małgorzata Buczek: Mój mąż Andrzej, mimo swego kalectwa jest zaradny i pracowity. Wszystkie czynności związane z opieką nade mną wykonuje sam. Trzeba mnie położyć, w nocy co najmniej 2 razy zmienić mi pozycje, posadzić, zawieść do łazienki (sadza mnie na swe nogi i wiezie), umyć, ubrać, zrobić mi jeść, podać wszystko do ręki i tak parę razy w ciągu dnia. Również prowadzenie domu spoczywa na jego barkach. Jednak, kiedy trzeba zrobić cos „większego” Np. umyć okna, zetrzeć kurze z wysokich półek, czy wymienić żarówkę zaczynają się problemy. Gdy przychodzą przedświąteczne porządki jesteśmy zmuszeni wynająć osobę, która nas w tym wyręcza… Pomimo wielu braków i problemów codziennych mogę śmiało stwierdzić, a nawet wykrzyczeć, że jestem szczęściarą! Zawsze w życiu wszystko załatwiałam sobie sama, nie sposób tego wszystkiego tutaj opisać, ale mam nadzieje, że będę miała okazje opowiedzieć. Kocham i jestem kochana, a to największa wartość w życiu i dlatego pragnę zdobyć K2 dla mojego kochanego męża. Mówią, że można góry przenosić i ja chcę zdobyć ten szczyt dla niego, osiągnąć nieosiągalne za jego miłość, troskę, cierpliwość za to, że jest! Ja bez niego umieram, brak mi tchu, dusze się... nienawidzę najkrótszych rozstań. Chciałabym zrobić mu niespodziankę, szczęśliwą niespodziankę, bo jak inaczej najlepiej mogę wyrazić swoją miłość i wdzięczność? I podziękować. Jest to moje marzenie.
Kamil Cierniak: Obecnie jestem uczniem trzeciej klasy liceum, za kilka dni zdaję maturę. Interesuję się sportem - zwłaszcza piłką nożną, lubię również muzykę. Średnio dwa razy w roku wyjeżdżam na turnus rehabilitacyjny; są to jedne z niewielu chwil, w których jestem poza domem. Chociaż mieszkam tylko kilkadziesiąt kilometrów od Krakowa, jeszcze nigdy - zwłaszcza z przyczyn technicznych - nie miałem okazji wyjazdu na Kopiec Kościuszki. Byłbym bardzo wdzięczny za udostępnienie mi takiej możliwości. Byłbym bardzo szczęśliwy, gdybym przy tej okazji mógł spotkać osoby z podobnymi jak ja problemami.
Jerzy Dziedzina: Mam pięćdziesiąt cztery lata Mieszkam w Domu Pomocy Społecznej od dwudziestu pięciu lat. Musze dodać iż jestem osobą głuchoniemą, ale to nie przeszkadza mi w tym aby realizować swoje plany zainteresowania. Lubię łowić ryby , jestem zapalonym rybakiem należę do Polskiego Związku Wędkarskiego od siedmiu lat, i czynnie biorę udział w zawodach wędkarskich organizowanych zarówno dla osób niepełnosprawnych jak i pełnosprawnych to moje hobby i pasja . Nie należę do osób które łatwo się poddają poruszam się na wózku inwalidzkim , ale jak już wspomniałem nie przeszkadza mi to w realizowaniu swoich planów. Kolejna pasja która realizuję to różnego rodzaju gry i tu muszę odbiec nieco od stereotypu ponieważ lubię grać w remika i to często , wręcz kiedy nadarzy się okazja gramy w naszym klubie remika na terenie DPS-u. Bardzo lubię zwierzęta sam kiedyś miałem psa kota świnki morskie , jestem człowiekiem który nie lubi siedzieć na miejscu i czekać aż ktoś go zaabsorbuje do czegoś ,sam znajduję sobie zajęcia, bo wiadomo iż nuda może człowieka zabić , ale nie mnie dosłownie nie usiedzę na miejscu. Posiadam wózek akumulatorowy co pozwala mi na pokonywanie dużych odległości dlatego też jestem osobą mobilną. Kiedyś poruszałem się tylko na wózku zwykłym i to sporo lat dlatego też wyrobiłem w sobie tężyznę fizyczną nie lubię dużo o sobie opowiadać a raczej migać dlatego mój list będzie krótki. Uważam że każde wyzwanie jest dla mnie lubię to nie chcę być odrzucany od społeczeństwa tylko dlatego że jestem inny bardzo chciałbym wziąć udział wraz z Januszem Świtajem w wyprawie na Kopiec myślę że sprawdzę się w tak ekstremalnych warunkach proszę o danie mi tej szansy już zaczynam przygotowania wytrzymałościowe i sprawnościowe a od państwa zależy czy dacie mi szansę spróbować.
Michał Wojdon: Kiedy byłem jeszcze zdrowy to przychodziłem do domu ze szkoły zjadałem obiad i od razu brałem się do pracy w ogrodzie lub garażu gdzie lubiłem przesiadywać reperując rodzinie rowery. Później starałem się odrobić lekcje a wieczorem wychodziłem z kolegami na pobliskie boisko gdzie graliśmy w piłkę nożną. Gdy uległem wypadkowi moje życie straciło dalszy sens, czuje się nikomu niepotrzebny. Uważam że jestem ciężarem dla rodziny gdyż muszą się mną opiekować, jestem całkowicie zależny od drugiej osoby. Gdyby nie bliscy to nie wiem jak dalej wyglądałoby moje życie. Dzięki nim wziąłem się w garść i walczę o siebie i swoje zdrowie oczywiście z Ich ogromną pomocą(…)Bardzo często spotykam się z osobami które idąc ulicą patrzą się na mnie z politowaniem jak na człowieka w jakiś sposób gorszego. Ja tak nie uważam żebym się w czymś różnił to że jeżdżę na wózku w niczym mnie nie dyskwalifikuje, zwłaszcza że w dzisiejszych czasach tak dużo się zmienia i w infrastrukturze gdzie budynki coraz częściej są dostosowywane do potrzeb osób niepełnosprawnych i również w stosunku do nich (…)Uważam mój udział w tej Państwa wyprawie za bardzo istotny ponieważ chciałbym wraz z grupą osób podobnych do mnie, udowodnić sobie ale nie tylko, również naszym bliskim, kolegom, koleżankom, przyjaciołom i całemu społeczeństwu że nie jesteśmy tylko nieużytecznymi, niepotrzebnymi nikomu ludźmi, ale że drzemie w nas siła i determinacja często brakująca tym którzy są w pełni sił witalnych.