Bieżące
Mój niezwykły Pracownik Człowiekiem bez barier
Od tego czasu minęło 7 lat. Janusz pracuje w mojej Fundacji „Mimo Wszystko”. Jest wspaniałym, sumiennym, radosnym Pracownikiem. Przez internet, za pomocą komórki, nawiązuje kontakt z ludźmi, którzy leżą, jak On, sparaliżowani, często odizolowani od świata, w beznadziei i poniżeniu.
Kimkolwiek jesteś, jesteś kochany! Pamiętaj, że każde życie nawet bezsensowne w oczach ludzi, ma wieczną i nieskończoną wartość w oczach Boga – to słowa Jana Pawła II. Słowa, które wiele razy były mi pomocą i wskazówką w działaniu, podejmowaniu decyzji, pojmowaniu trudnych spraw.
Przypomniałam je sobie, gdy, w 2007 roku, rozmawiałam z Januszem Świtajem, w dniu, w którym – jako pierwszy w naszym kraju – złożył do sądu wniosek o prawo do zaprzestania uporczywej terapii. Wywołał tym medialną burzę i publiczną dyskusję o eutanazji.
Miał wtedy 32 lata. Od 14 lat leżał całkowicie sparaliżowany po wypadku motocyklowym. Oddychał za pomocą respiratora. Zdany całkowicie na pomoc swoich rodziców, ubezwłasnowolniony przez własny stan, mógł sam tylko myśleć, leżeć, mówić z trudem i, posługując się ołówkiem trzymanym w ustach, pisać na komputerze. Myśląc o swojej przyszłości, o dniu, w którym może zabraknąć rodziców, momencie, gdy zostanie przewieziony do szpitala dla przewlekle chorych – „do umieralni z zamalowanymi oknami”, gdzie już naprawdę nie będzie nikomu potrzebny – kiedy będzie właściwie tylko problemem i balastem dla otoczenia, zaczął walczyć o prawo do godnego odejścia w ostateczność.
Znałam sytuację Janusza. Moja Fundacja odpowiedziała kiedyś na Jego prośby o pomoc w zakupie ssaka do odflegmiania i materaca przeciwodleżynowego. Zdumiewała mnie zawsze Jego radość, energia. Był dla mnie dowodem na to, że warto walczyć o każdy dzień, a każda chwila życia jest skarbem i wielką szansą.
To właśnie Janusz dawał mi siły i o Nim myślałam w chwilach zwątpień. On dodawał mi odwagi, by uśmiechać się do ciężko chorych , cierpiących , umierających ludzi.
Jego walka o prawo do godnego odejścia zdumiała mnie, odbierała pewność, że walczyć trzeba do ostatniej iskierki życia. Przecież to właśnie Janusz mnie tego uczył. „Czy On naprawdę woła tylko o prawo do śmierci? – myślałam. – Czy nie jest to krzyk o godniejsze życie?”. Janusz jest przecież człowiekiem, jak każdy. Ma marzenia, uczucia, ambicje. Czy naprawdę musi czuć się tylko ciężarem? Czy nie możemy zrobić czegoś, by ludzie w Jego sytuacji byli też komuś potrzebni?
Od tego czasu minęło 7 lat. Janusz pracuje w mojej Fundacji „Mimo Wszystko”. Jest wspaniałym, sumiennym, radosnym Pracownikiem. Przez internet, za pomocą komórki, nawiązuje kontakt z ludźmi, którzy leżą, jak On, sparaliżowani, często odizolowani od świata, w beznadziei i poniżeniu. Niesie im nadzieję – swoją postawą, walką. Szuka dla nich pomocy, zdobywa pieniądze. Poruszył serca wielu osób. Wywołał dyskusję i zmusił nas do refleksji na uśpiony i zapomniany temat.
Janusz jest studentem drugiego roku psychologii na Uniwersytecie Śląskim. Bierze czynny udział w życiu społecznym. Uświadomił swoją postawą i działaniem, że żadna choroba i niepełnosprawność nie musi wykluczać człowieka ze społeczeństwa, nie musi odbierać mu praw, marzeń, radości.
Mój niezwykły Pracownik pomaga też wielu ludziom zdrowym zrozumieć, jakim skarbem jest życie, co ma w nim prawdziwy sens, jak trzeba cenić każdą chwilę. Uświadamia nam też, jak często głupio żyjemy, marnujemy czas i zdrowie, nie wykorzystujemy szansy, którą dało nam życie.
Janusz nadal jest sparaliżowany i wciąż oddycha za pomocą respiratora. Ale jest potrzebny, szczęśliwy, pełen marzeń i planów.
Przy pomocy rodziców, ludzi dobrej woli, ale przede wszystkim swojej niezwykłej waleczności i woli życia obalił wszystkie bariery i dał nadzieję wielu ludziom. Dla mnie jest prawdziwym Bohaterem i Wzorem. Jestem z Niego dumna. Patrzę na Niego i na to co robi. Bez żadnej niepewności, z radością powtarzam sobie: marzenia się spełniają. Wszystko jest możliwe. Życie zawsze może być piękne!
Kimkolwiek jesteś, jesteś kochany...
Anna Dymna