Bieżące

Matczyny niepokój

Jolanta to ostatnia bohaterka naszego cyklu, jaki zapoczątkowaliśmy z okazji Dnia Kobiet. Siłę do samotnego zmagania się z trudami życia daje jej miłość do niepełnosprawnego intelektualnie syna. Dla siebie i Kajetana stworzyła własny świat. I, mimo wszystko, czuje się w nim szczęśliwa.

Chwilami z trudem radziła sobie z akceptowaniem losu własnego macierzyństwa. Normalna, ludzka rzecz. Przecież każda matka pragnie zdrowia dla swojego dziecka, chce widzieć przed nim świetlaną przyszłość, oczekuje, że latorośl ukończy dobre studia, dostanie porządną pracę, założy rodzinę... Ona tej perspektywy została bezwzględnie pozbawiona. Bywały też momenty, gdy, ostatnim wysiłkiem woli, starała się uwierzyć, że stan Kajetana ulegnie poprawie. Ale od dawna

nie ma już złudzeń

Żyje pogodzona z rzeczywistością. Potrafi nią się cieszyć. Umie dostrzegać piękne strony macierzyństwa, mimo że Kajetan, mając trzydzieści lat, posiada mentalność trzylatka.

– Staram się odnajdywać pogodne strony swojej sytuacji – mówi. – Bardzo wyraźnie je dostrzegam. Tworzymy sobie z Kajetanem nasz własny świat, z dala od pędu cywilizacji i nieustannych rywalizacji. Może dlatego udaje mi się widzieć wartości, o jakich większość, zagonionych w codzienności, ludzi nie ma pojęcia. Są momenty, w których czuję się naprawdę szczęśliwa, tym bardziej, że widzę również spokój i radość w oczach Kajetana. Oczywiście zdarzają się problemy. Czasami zabraknie pieniędzy na opłatę jakiegoś rachunku, innym razem trzeba z czegoś zrezygnować. Trudne sytuacje napotykam też w urzędach, które powinny wspierać takich rodziców, jak ja. Bezduszność urzędnicza jest szczególnie bolesna. To jednak zwyczajne komplikacje życia. Świat przez to się nie wali.

Sen z powiek spędza Jolancie wyłącznie myślenie o tym, co stanie się z Kajetanem, kiedy zabraknie jej na tym świecie. I nosi w sobie teraz właściwie tylko jeden żal: o to, że były małżonek nie interesuje się Kajetanem. Ogromnie ciąży jej również świadomość, iż młodszy syn nie utrzymuje z nią kontaktu. Dominik, dwudziestoośmioletni brat Kajetana, podróżuje gdzieś po świecie

szuka swojego miejsca na Ziemi

Jolanta nie wie dokładnie, co z nim się dzieje. Żyje nadzieją, że kiedyś to się zmieni. Może nadejdzie nawet chwila, gdy młodszy syn dojrzeje i zainteresuje się swoim starszym, niepełnosprawnym intelektualnie, bratem.

– Bardzo bym tego chciała – podkreśla. – Wiem, że Dominik jest wrażliwym człowiekiem. Obecnie z Kajetanem jesteśmy zdani wyłącznie na siebie. Na ile to możliwe, organizuję synowi świat w taki sposób, by czuł się w nim szczęśliwy. Na przykład bardzo lubi spacery po lesie. Chodzimy więc tam niemal codziennie. Mamy to szczęście, że mieszkamy w pięknej i cichej okolicy, tuż pod lasem. Otoczenie przyrody wycisza i mnie, i syna. Kontakt z naturą dodaje sił. Już dawno temu zrozumiałam, że autentycznie życiodajna moc zawiera się w prostocie.

Wielką frajdę sprawia Kajetanowi również hipoterapia oraz zajęcia na basenie. Korzysta z nich w „Dolinie Słońca”. Jolanta także stara się czuć spełniona, zajmować sprawami, jakie ją pasjonują. Gdy tylko ma czas, wychodzi do ludzi. Rozumie, że jej zadowolenie z codzienności w sposób naturalny przenosi się na Kajetana. Nie może więc zamykać się w czterech ścianach, zadręczać ponurymi myślami.

W ośrodku terapeutyczno-rehabilitacyjnym dla osób niepełnosprawnych intelektualnie „Dolina Słońca” w podkrakowskich Radwanowicach Kajetan przebywa od rana do popołudnia, przez pięć dni w tygodniu. Jolanta wie, że syn

czuje się tam dobrze i bezpiecznie

że zajmuje się tym, co go cieszy. Taka świadomość jest dla niej najważniejsza. W wolnym od obecności Kajetana czasie wykonuje prozaiczne czynności dnia codziennego: sprząta, robi zakupy, gotuje, odwiedza urzędy. Stara się też ładować swoje „akumulatory”, żeby móc w pełni poświęcać uwagę synowi, gdy ten wróci z Radwanowic.

Nie przypuszczała, że jej pierwsze dziecko urodzi się z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu znacznym. Przebieg ciąży miała prawidłowy. Kiedy Kajetan przyszedł na świat, również nie czuła niepokoju. Opóźnienie rozwojowe syna zaczęła dostrzegać dopiero po paru miesiącach. Informowała o tym pediatrów. Uspokajano ją. Twierdzono, że nie ma powodów do obaw, bo każde dziecko rozwija się inaczej.

Kiedy Kajetan miał półtora roku, Jolanta wyjechała z małżonkiem do Niemiec. Spędziła na Zachodzie trzynaście lat. Dopiero tam lekarze w pełni zdiagnozowali jej starszego syna. Rozpoczęła się wielopłaszczyznowa rehabilitacja chłopca. Najpierw chodził do przedszkola integracyjnego, potem do szkoły specjalnej. Do Polski wrócili na stałe w 2000 roku. W czwórkę. W Niemczech Jolanta urodziła Dominika. Dzisiaj nie potrafi powiedzieć, dlaczego jej małżeństwo uległo rozkładowi. Pewnie złożyło się na to wiele przyczyn. Ale pamięta dobrze, że byłego małżonka

przerastała niepełnosprawność Kajetana

Na przykład kiedy wychodzili na rodzinny spacer, mężczyzna zawsze szedł ze swoim młodszym synem, skupiał uwagę wyłącznie na Dominiku.

– Wiek mam już taki, że w każdym momencie może mnie zabraknąć – mówi z wielkim niepokojem. – Co wtedy stanie się z Kajetanem? Ta dramatyczna myśl nieustannie mnie świdruje. Chciałam nawet już teraz zabezpieczyć syna na przyszłość, zagwarantować mu stałe miejsce w placówce w Radwanowicach, czyli tam, gdzie czuje się dobrze i bezpiecznie. Niestety… Okazało się, że, dopóki żyję, sprawy tej załatwić nie można. Usłyszałam, że, dopiero kiedy umrę, Kajetan zostanie umieszczony w takiej placówce, w jakiej akurat będzie wolne miejsce. Jest to dla mnie nie do przyjęcia. Doskonale znam swojego syna. Wiem, że przeniesienie Kajetana do nowego środowiska stanie się dla niego potwornym szokiem. Inni mogą liczyć na wsparcie rodzin. Ja, na chwilę obecną, jestem zdana wyłącznie na siebie. Nie wiem, czy ta sytuacja się zmieni. Jestem zrozpaczona niewiadomą o los syna.

Jolanta wie, że nie można uganiać się za błyskotkami tego świata, tworzyć w swoim umyśle wygórowanych pragnień, które, zamiast inspirować i dodawać sił, dają jedynie ciągłe poczucie niespełnienia. Nie ma wygórowanych oczekiwań. W rzeczy samej nauczyła się żyć z dnia na dzień. Chciałaby wreszcie zakończyć remont domu, w którym mieszka z Kajetanem, szczególnie dachu. Chciałaby też, zobaczyć Pragę. Ale najbardziej marzy o tym, żeby jej rozproszona obecnie po świecie rodzina znowu usiadła przy wspólnym stole.
 

A
A+
A++
Drukuj
PDF
Powiadom znajomego
Wstecz