Bieżące
Dajcie mi czas
Rozstrzygnięto 4. Ogólnopolski Konkurs Literacki „Przychodzi wena do lekarza” im. Profesora Andrzeja Szczeklika. Nagrodzone utwory ukażą się w tomiku zatytułowanym „Dajcie mi czas”, który wydany zostanie przez Medycynę Praktyczną. Wstęp do niego napisała Anna Dymna. Aktorka zasiada w jury konkursu od pierwszej edycji.
-
Anna Dymna i dr Piotr Gajewski, red. naczelny miesięcznika Medycyna Praktyczna, podczas gali tegorocznego konkursu, fot.: Wojciech Karliński
Ziemio, niebiosa, planety, stójcie, do jasnej cholery!
Zatrzymajcie się chwilę w swym bezwzględnym mechanicznym biegu!
Dajcie mi czas,
Czas, którego nie mam – czytam te słowa w nagrodzonym na konkursie „Przychodzi wena do lekarza” wierszu pani doktor pediatry z Krakowa i przypominam sobie moje rozmowy z profesorem Andrzejem Szczeklikiem, gdy wymyślaliśmy konkurs literacki dla lekarzy i pracowników służby zdrowia. Zastanawialiśmy się nad sensem takiego przedsięwzięcia. Wydawał nam się jasny: po prostu sprowokować spracowanych ludzi do chwili oddechu, refleksji, dystansu; pomóc im nazwać lęki, obawy, wątpliwości, podzielić się radościami, przeżyciami, olśnieniami… Słowo uczłowiecza, oswaja, zbliża ludzi, a pisanie pomaga zatrzymać na chwilę czas.
Brak czasu to jedna z największych bolączek naszej rzeczywistości. Biegamy coraz szybciej, z coraz większą zadyszką, zdenerwowani, przerażeni, że nie zdążymy dojść, doczytać, dokończyć. I ogarnia nas przerażenie, bo ten czas jakby wciąż przyspieszał i popędzał nas. Coraz rzadziej patrzymy sobie w oczy, mamy coraz mniej wolnych chwil, by przysiąść, odetchnąć i popatrzeć w niebo, na zwyczajne życie, które toczy się obok nas. Wciąż szybciej i szybciej przekazujemy sobie informacje, skrótowo, bez niuansów i ozdobników, bez zbędnych uczuć. Przez ten ciągły pośpiech oddalamy się od siebie, stajemy się dla siebie i innych zimni, obcy. I choć posiadamy coraz szybsze i wygodniejsze narzędzia do kontaktowania się ze sobą, to coraz rzadziej wzajemnie rozumiemy siebie, słuchamy, czujemy.
A równocześnie ta eksplozja wiedzy lekarskiej, ten fenomenalny rozwój, to otwarcie perspektyw na skalę dotychczas niewyobrażalną – czytam w książce Andrzeja Szczeklika „Nieśmiertelność” – … na naszej planecie czas znaczy eksplozja medycyny…. Zmienia się relacja między lekarzem i chorym. Lansuje się model konsumpcyjny. Lekarz jest w nim sprzedawcą usług medycznych. Spętany siecią obowiązków administracyjnych, wtłoczony w tryby machiny „Służby zdrowia” coraz rzadziej znajduje czas na rozmowę z chorym. Na ten upośledzony kontakt żalą się pacjenci. Słyszy się głosy, że Hipokrates nie poznałby we współczesnych medykach swoich uczniów.
Profesor Andrzej Szczeklik dokładnie obserwował, czuł i pisał o zdehumanizowanej medycynie, o chorobie systemu, w którym zaczyna chorować sam lekarz, o wyczerpaniu emocjonalnym, o obniżeniu poczucia własnej skuteczności, o wypalaniu się… wypalanie się to rozziew między tym, czym ludzie są, a tym, co robić muszą to erozja duszy.
Przypominam sobie rozpacz w spojrzeniu lekarza, u którego byłam niedawno. Po dokładnym badaniu, podczas którego długo patrzył przez aparaturę, w milczeniu, na wybraną część mnie, usiadł do komputera i przez kilka minut odwrócony do mnie plecami coś pisał. Trwała cisza, nie zamieniłam z nim słowa, bo nie było kiedy i nie mogłam przeszkadzać. Siedziałam i nie wiedziałam. co zrobić. Tak bardzo chciałam zadać jakieś pytanie, popatrzyć mu w oczy, usłyszeć cokolwiek, co osłabi mój strach, obudzi nadzieje i pewność, że nie jest tak źle, że damy radę. Ale on siedział i pisał, a za drzwiami kłębił się tłum kolejnych pacjentów. I nagle mój doktor odwrócił się i zobaczyłam w jego oczach prawdziwą rozpacz i bezsilność. Powiedział z udręką i błaganiem w oczach: „Przepraszam, ja to muszę napisać, nie mam asystenta i nawet nie mam kiedy na panią popatrzyć i porozmawiać. Po prostu nie mam czasu. To straszne. Przepraszam”.
Zamknij okrągłą paszczę bezlitosny,
Tępo zadowolony zegarze nad drzwiami
Pozwól odetchnąć poczuć i pomyśleć – jakże pasują do problemów lekarzy i wszystkich współczesnych ludzi te słowa z nadesłanego na konkurs wiersza. Błaganie o czas pojawia się w utworach lekarzy, a także ich pacjentów. Przeczytałam setki wierszy nadesłanych na konkurs poetycki dla ludzi chorych i niepełnosprawnych „Słowa, dobrze, że jesteście”.
Ludzie chorzy inaczej jeszcze czują upływ czasu, jego galop i nieuchronne przemijanie. Ale częściej od ludzi zdrowych potrafią zatrzymywać się i cieszyć chwilą, dostrzegać małe rzeczy, których my, w naszym codziennym biegu, już nie zauważamy.
Niezwykła jest lektura nadsyłanych na oba konkursy utworów. Jakby nagle stawał zegar i poza czasem odbywała się jakaś ważna rozmowa między ludźmi, którzy na co dzień nie mają na to możliwości. Nagle wychodzą z ukrycia emocje, uczucia i widać jasno, co jest najważniejsze dla człowieka: miłość, przyjaźń, drugi człowiek…
I nazwij To, jak chcesz: Coś. Ktoś. On. Ona. Inne. Najwyższe. Jedyne.
Ślepy Traf.
Siły Natury.
Czy Zegarmistrz Świateł.
Nieważne, co zrobimy, odejdziemy ‑ ważne, że jesteśmy.
Nasze istnienie w czasie,
Nasze: „Oto jestem”
Dziękuję wszystkim, którzy nadesłali na nasze oba konkursy swoje utwory. Dziękuję za zaufanie i zatrzymanie na chwilę słowami mojego czasu, którego też wciąż mi brakuje.
Anna Dymna
Tomik, wydany przez Medycynę Praktyczną, zatytułowany „Dajcie mi czas”, będzie też zawierał utwory laureatów 4. Ogólnopolskiego Konkursu Poezji dla Osób Niepełnosprawnych „Słowa, dobrze, że jesteście”, którego organizatorem jest Spółdzielnia Socjalna „Republika Marzeń Mimo Wszystko” Fundacji Anny Dymnej.