Bieżące

Udany eksperyment

Dzięki autorom programu „Sklepik u cioci Emmy”, nasi podopieczni z „Doliny Słońca” będą mogli wreszcie posługiwać się odpowiednią dla nich aplikacją komputerową. O ubiegłosobotnim Hackathonie na stadionie Cracovii rozmawiamy z Tomaszem Piłatem z firmy Infusion, jednym z pomysłodawców wydarzenia.

  • Tomasz Piłat podczas jednej z konferencji branży IT
    Tomasz Piłat podczas jednej z konferencji branży IT

Hackathon, czyli  spotkanie programistów, po raz pierwszy odbyło się w Kanadzie. Wydarzenie zorganizowano w celu rozwijania nowych technologii w branży IT. Tego rodzaju spotkania szybko znalazły entuzjastów niemal na całym globie. Również w Polsce.

– Krakowski Hackathon, podczas którego dziewięć drużyn rywalizowało w tworzeniu komputerowej aplikacji dla dorosłych osób niepełnosprawnych intelektualnie, trwał aż dwanaście godzin…

– Nie był to najdłuższy Hackathon. Brałem udział też w takim, w którym programiści pracowali przez czterdzieści osiem godzin. Non stop.

– Da się to wytrzymać?

– Naturalnie. Jeśli ludzi łączy pasja oraz radość tworzenia, czas upływa szybko, produktywnie i w doskonałej atmosferze. Nie bez znaczenia na atmosferę naszego Hackathonu był też cel, któremu służył: charytatywna praca dla podopiecznych Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”.

– Wielogodzinne siedzenie przy komputerze i wypisywanie „robaczków” na monitorze bywa chyba męczące? Na stadionie Cracovii programiści korzystali nawet z usług masażystów.

– Jeśli człowiek ma świadomość, że, dzięki pisaniu takich „robaczków”, powstaje produkt, który będzie dobrze służył innym, praca daje ogrom satysfakcji. Wiem to z autopsji. Poza tym drużyny, biorące udział w tego rodzaju spotkaniach, są najczęściej złożone z przyjaciół. Może trudno uwierzyć w to laikowi, ale jest sporo frajdy w dzieleniu się koncepcjami, analizami, czyli w pracy nad tworzeniem nowego programu komputerowego. A masażyści… To była taka wisienka na torcie. Myślę, że uczestnicy naszego Hackathonu korzystali z ich usług bardziej z ciekawości niż potrzeby. W ciągu tych dwunastu godzin chcieliśmy stworzyć programistom jak najbardziej komfortowe warunki pracy. Kiedy o dwudziestej pierwszej zaczynały się prezentacje, nikt nie słaniał się na nogach i nie zasypiał na stojąco.

– Zauważono, że pewien uczestnik krakowskiego Hackhatonu pracował na klawiaturze posługując się tylko jedną dłonią…

– … ponieważ drugą miał kontuzjowaną. Ten fakt również wiele mówi o nastawieniu i zapale naszych programistów. Arek tworzył jednoosobową drużynę, ponieważ na stadion Cracovii nie dotarli jego przyjaciele. Mimo przeciwności, wytrwał do końca. Przedstawił też prezentację. Należą się mu wielkie słowa uznania.

– Firma Infusion jest międzynarodową korporacją. Posiada siedziby w Nowym Jorku, Londynie, Toronto, na Malcie. Jak zareagowali Pańscy amerykańscy szefowie, kiedy dowiedzieli się, że podczas krakowskiego Hackhatonu tworzona będzie specjalna aplikacja dla osób niepełnosprawnych intelektualnie?

– Bardzo pozytywnie. Taki zamiar nie był dla nich niczym osobliwym. Notabene w przyszłym tygodniu przyjeżdżają ze Stanów, co na pewno wykorzystamy jako okazję do zaprezentowania całego przedsięwzięcia.

– Czy nie miał Pan obaw, że – ze względu na specyfikę i adresatów aplikacji – krakowski Hackathon spotka się raczej z miernym zainteresowaniem naszej branży IT?

– Do realizacji projektu od początku podchodziliśmy w pełni profesjonalnie, między innymi konsultując się z terapeutami. Tworzyliśmy też odpowiednią atmosferę wokół niego. Początkowo mieliśmy obawy w kwestii liczby zgłoszeń. Ale wątpliwości okazały się nieuzasadnione. Kiedy poznawałem opisy pomysłów poszczególnych drużyn, nabierałem coraz większego przekonania, że do udziału w naszym Hackathonie przygotowują się one naprawdę solidnie i ta aplikacja nie będzie tworzona „jakoś tam”, tylko ze względu na fakt, iż powstaje dla osób niepełnosprawnych intelektualnie.

– Rozumiem, że jest Pan zadowolony z przebiegu spotkania na stadionie Cracovii.

– Każdy z dziewięciu zespołów był świetnie przygotowany. Każdy zademonstrował znakomitą prezentację, przedstawiając własny pomysł od początku do końca, a przy tym z uwagą przyglądając się temu, co przygotowali inni uczestnicy. Widać w tym było ogrom zaangażowania, autentyczne zainteresowanie. Nikt nie myślał o pieniądzach albo o tym, by coś komuś sprzedać, coś tam upchnąć. To był również wyróżnik tej soboty. Krakowski Hackhaton uznać więc należy za bardzo udany eksperyment.

                                                                                      Rozmawiał Wojciech Szczawiński

A
A+
A++
Drukuj
PDF
Powiadom znajomego
Wstecz