Bieżące
Anna Dymna: Moja wiara jest w każdym moim oddechu
Wczoraj, w Wyższym Seminarium Duchownym Archidiecezji Krakowskiej, odbyło się kolejne spotkanie w ramach cyklu „Ich Areopag Wiary”. Jego gościem była Anna Dymna.
„Ich Areopag Wiary” rozpoczął się w Roku Wiary (2012). Celem projektu był cykl spotkań z ludźmi znanymi w przestrzeni publicznej.
– Zależało nam na spotkaniu z człowiekiem znanym, który tym, co robi, świadczy o wierze. Rok 2016 jest naznaczony miłosierdziem i dlatego, kiedy myśleliśmy o gościach, których możemy zaprosić, od razu przyszła nam do głowy Anna Dymna. Pani Anna, przez swoją działalność charytatywną, w sposób bardzo konkretny i dobitny pokazuje, czym jest miłosierdzie – powiedział organizator projektu, kl. Marcin Jakóbiak.
Anna Dymna, podczas dwugodzinnej rozmowy, opowiadała o wielu zagadnieniach.
O przemijaniu : „Dzięki spotkaniom z osobami niepełnosprawnymi, wierzę, że przemijanie ma sens. U moich podopiecznych czarne jest czarnym, a białe – białym. Uczę się od nich, co jest naprawdę potrzebne, żeby być szczęśliwym; drugi człowiek jest potrzebny, żeby złapał za rękę, żeby popatrzył w oczy, żeby był. Kontakt z tymi ludźmi jest dla mnie prawdziwym skarbem. Żadne miliony tego nie zastąpią. I dlatego robię to, co robię”.
O kształtowaniu w życiu: „Mama nauczyła mnie patrzeć i zachwycać się wszystkimi rzeczami dookoła. Potrafiła mi wytłumaczyć, co to jest Pan Bóg: że to jest każda mróweczka i kwiatek, każda istota. Radość i zachwyt nad życiem stają się początkiem siły oraz spokoju. Bo jak mówił ksiądz Twardowski: Od małych rzeczy naucz się spokoju”.
O powołaniu do aktorstwa: „Do tej pory odkrywam swoje powołanie. Do dziś nie wiem, kiedy poczułam powołanie do tego, by być aktorką. Zawodu uczę się całe życie. Teraz rzeczywistość jest okropna, wszyscy gdzieś pędzimy, nie wiadomo, po co. Dobrze, że pracuję w wielu różnych przestrzeniach, które zmieniają się i dzięki temu mogę wejść na scenę i odpoczywać. Teatr to mój gabinet psychoterapeutyczny. Aktorstwo jest uzdrawiające. Na scenie zapominasz o wszystkim, co dzieje się dookoła”.
O tym, kim dziś jest aktor: „Aktor nie jest błaznem ani kukłą. Aktor to przede wszystkim człowiek. Nie jestem więc do manipulowania ani używania. Aktor powinien być zawsze autorytetem, bo jesteśmy osobami publicznymi. Trzeba uważać, co się mówi i jak się zachowujemy. Ze sceny możemy pomagać ludziom żyć. Walczę o godność w tym zawodzie, pomimo tych trudnych czasów. Teraz dziennikarze piszą często, co chcą, i co nie ma z aktorem nic wspólnego”.
O pomocy charytatywnej: „Teraz moje wszystkie role, po 45 latach, pracują na rzecz ludzi, którzy potrzebują pomocy. Nie przyjmuję tych okropnych zarzutów wobec artystów, że gwiazdy pomagają, aby poprawić sobie wizerunek. Jeśli tak, to życzę wszystkim, aby poprawiali swój wizerunek
i pomagali innym ludziom. Najbardziej obrzydliwe są te podejrzenia, że jak robisz coś dobrego, to musi coś w tym być, jakiś interes… Cały czas musisz się tłumaczyć. Tymczasem dobrze jest pomagać wyłącznie dlatego, że ktoś się uśmiechnie – warto żyć dla takich momentów. A jak ktoś tego nie rozumie, to zadaje niemądre pytania. Życzę wszystkim ludziom, wszystkim artystom, aby się promowali, pomagając innym ludziom!”.
O sensie cierpienia: „Życie Janusza Świtaja, podopiecznego mojej fundacji, musi mieć ogromny sens. Taki sens, że on jest wśród nas. Ludzie chorzy i niepełnosprawni są po coś potrzebni. Nie znam odpowiedzi na to pytanie i nikt go nie zna. Cierpienie coś nam uświadamia. Wielu naszych podopiecznych odnajduje w cierpieniu sens, potrafią się od niego odbić i zaczynają żyć pełnią życia”.
O wierze: „Istota wiary jest wszędzie. Gdybym nie wierzyła w sens wszystkiego, co robię, to od razu położyłabym się do trumny. Wiara polega na dostrzeganiu sensu we wszystkim, co się tutaj dzieje. Wierzę, że wszystko ma cel. I jest ważne. Trudno mi o tym mówić, bo czasem słowo zabija sens i głębię wszystkiego. Ale moja wiara jest w każdym moim oddechu”.