Bieżące

Rozmowa najlepszym lekarstwem

„Czasem fakt, że lekarz usiądzie przy łóżku pacjenta, popatrzy mu dwie minuty w oczy, potrzyma za rękę i powie miłe słowo, daje 90% więcej szans na wyzdrowienie chorego” – mówiła Anna Dymna, 5 listopada, podczas wykładu Ogólnopolskiej Konferencji „Komunikacja – wyzwaniem współczesnej medycyny” w Lublinie.

Organizatorem wydarzenia było Studenckie Koło Naukowe przy Klinice Hematologii, Onkologii i Transplantologii Dziecięcej we współpracy ze Studenckim Kołem Naukowym przy Zakładzie Etyki i Filozofii Człowieka Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.

Wykład odbył się w auli tamtejszego Collegium Anatomicum Uniwersytetu Medycznego. Audytorium, liczące ponad 150 osób, stanowili przede wszystkim studenci oraz wykładowcy uniwersyteccy. Tytuł wykładu Anny Dymnej został zatytułowany „Po prostu popatrz mi w oczy, proszę” – nawiązywał do problematyki komunikacji lekarza z pacjentem, której poświęcona była konferencja.

Już w początkowej części wykładu Anna Dymna zwróciła uwagę m.in. na ogromną odpowiedzialność, jaką niesie ze sobą praca lekarza oraz na fakt, jak ważną rolę odgrywa w niej miłość i szacunek do drugiego człowieka:

Wyobrażam sobie jak ciężki jest to zawód. Lekarze muszą działać precyzyjnie: wycinać i reperować narządy, rozkrawać brzuchy, operować dzieci…  spokojnie, precyzyjnie, pewnie… często między śmiercią i życiem. Nie mogą się rozczulać, ale nie mogą też stracić wrażliwości. Jak to zrobić? Trzeba kochać człowieka – i wtedy się wszystko uda, bo miłość wszystko podpowie. Mówi się, że to slogan – a to nie jest żaden slogan, bo – jak napisała Emily Dickinson – „Miłość jest wszystkim, co istnieje”.

A popatrzcie, co się obecnie dzieje w naszej rzeczywistości: czyżby ludzie przestali się kochać? Czemu tak mało sobie ufają, tak szybko oceniają, opluwają,  chodzą coraz bardziej rozdrażnieni, pełni niszczącej wszystko nienawiści. Przecież jak tlenu potrzebujemy zaufania, życzliwości, miłości. A wydaje się, że jest coraz gorzej i ludzie stają się coraz bardziej samotni. Tylko choroby się cieszą, bo  one  uwielbiają, żeby człowiek był zdenerwowany – zakończyła.

Podczas prelekcji aktorka podzieliła się z uczestnikami konferencji osobistymi doświadczeniami, które ukazywały zarówno jasne, jak i ciemne strony praktyki lekarskiej w Polsce. Jedna z takich historii dotyczyła młodego mężczyzny, obecnie pracownika fundacji „Mimo Wszystko”:

Dostaję korespondencję z całej Polski: są to listy od ludzi, którym nikt już nie potrafi lub nie chce pomagać. I naprawdę nie wiem dlaczego tak jest, ale czasem ludzie chorzy są pozostawieni sami sobie. Bodaj 8 lat temu dostałam następujący list od młodego chłopaka: „Proszę Pani, jestem po wypadku, po uszkodzenia kręgosłupa, sparaliżowany.  Leżałem w szpitalu, ale mnie z niego wyrzucili; leżę teraz w hospicjum, mam tak ogromne odleżyny, po prostu gniję. Cierpię tak strasznie, że zwariuję. Napisałem prośbę o eutanazję, ponieważ ja tego dłużej nie wytrzymam. Jestem nikomu niepotrzebny, jestem balastem, nikt nie może mi pomóc”.

Od razu po otrzymaniu tej wiadomości Anna Dymna skontaktowała się z lekarzem rodzinnym, odpowiedzialnym za chorego. Jednak, po bezowocnej rozmowie, postanowiła poszukać pomocy gdzie indziej.

Zadzwoniłam więc do zaprzyjaźnionego lekarza z pobliskiego miasta, który co prawda był psychiatrą. Ten psychiatra miał kolegę, który był chirurgiem, ten z kolei miał znajomego w klinice oparzeń – i w tej klinice zoperowali  i wyleczyli mu odleżyny. Chłopak jeździ teraz na wózku, podróżuje, zdobywa szczyty górskie, jaskinie, jest królem życia. Na dodatek stał się wolontariuszem w hospicjum i pomaga ludziom, którzy, obecnie, są w podobnej sytuacji – dodała.

Podsumowując swoje rozważania na temat misji lekarza, Anna Dymna zwróciła się do przyszłych adeptów sztuki lekarskiej:

Przede wszystkim musicie wiedzieć, że wykonujecie najpiękniejszy zawód na świecie. I niech wam nikt tego przekonania nie odbierze. Myślę że wybraliście tę profesję dlatego, że tak uważacie. A jeżeli tak nie sądzicie, to ja wam mówię, że to jest prawda. Osobiście widziałam wiele cudów, które były właśnie spowodowane przez lekarzy.

Najważniejsze jest to żeby kochać to, co się robi. To jest podstawą wszystkich zawodów: wszystko jedno czy jest się prawnikiem, czy lekarzem, aktorem czy babcią klozetową. […] Jeżeli kochamy to, co robimy, to jesteśmy szczęśliwi; choćby nie wiem jak ciężki był to wysiłek. Sama uprawiam zawód, który jest potwornie wymagający fizycznie i psychicznie. Trzeba mieć siłę „konia”: cały czas zdaje się egzamin, cały czas jest się ocenianym. Aktorstwo wymaga punktualności, pracowitości i ciągłego przygotowania –  podobnie zawód lekarza. […] Musimy być odporni na sukcesy i na brak sukcesów. A przecież lekarz musi znosić to samo: jednym razem odniesiecie „sukces” i kogoś uratujecie, czasem zaś nie uda się przechytrzyć losu. Trzeba umieć sobie z tym poradzić. Pamiętajcie, że jeśli kochacie ten zawód to będziecie najlepszymi lekarzami świata.

Po zakończeniu prelekcji, Anna Dymna odpowiadała na liczne pytania publiczności, związane głównie z pracą społeczną w fundacji. Wyjaśniała przy tym, co daje jej inspirację i siłę do ciągłego działania na rzecz osób chorych oraz niepełnosprawnych.

 

Galeria

A
A+
A++
Drukuj
PDF
Powiadom znajomego
Wstecz