Od Anny Dymnej
Podziękowanie Anny Dymnej za urodzinowe życzenia
Szanowni Państwo, Przyjaciele! Czas mija konsekwentnie, nieuchronnie dla wszystkich, bezwzględnie i spokojnie. Nie da się go zatrzymać, nie można się przed nim schować, by nas nie zauważył i pobiegł do przodu w swoją nieskończoność. Choć czasem go oszukujemy i wydaje nam się, że o nas zapomniał, on jednak jest w nas i wokół. Bez względu na wszystko…
Wszystko przemija i rodzi się na nowo. Gdy miałam dwadzieścia kilka lat, na scenie mojego kochanego Starego Teatru – jako Kora w „Nocy listopadowej” – powtarzałam cieniutkim głosem dziewczynki słowa Stanisława Wyspiańskiego: „Umierać musi, co ma żyć…” Nadal brzmią one w mojej głowie, ale przemijanie mnie nie przeraża. Bolesne jest tylko takie odchodzenie nagłe, z zaskoczenia, całkowicie nieprzewidywalne, nieprzygotowane… Tak bardzo wydaje się nam niesprawiedliwe! Ale to jest los. Z tymi tajemnicami nagłych odejść nie da się wygrać… Trzeba nadal żyć.
Właśnie weszłam w siódmą dekadę życia. Nie jest to dla mnie żadna tragedia ani zaskoczenie. Jestem szczęśliwa, że właściwie – tam w środku – nic się we mnie nie zmieniło. Wstaję rano i cieszę się, że zaczyna się dzień. A przecież odczuwam wszystkie uciążliwości przemijania, konsekwencje wszystkich ekstrawagancji mojego niezwykłego, niebezpiecznego zawodu, intensywnego, niezdrowego, pełnego napięć, radości, tragedii i wyzwań życia. Wiem, że już nie podskoczę jak niegdyś, nie poszaleję, nie zawsze dobiegnę. Ale za to częściej się zatrzymuję i więcej widzę.
Nie mam siły gonić za podniecającymi skarbami, więc mogę częściej się zastanowić i zrozumieć. Zaczęłam cenić i szanować czas, bo dziwnie się ze mną spoufalił i codziennie mi przypomina, że wciąż biegnie i dla mnie nie będzie nieskończony. Dlatego bardziej niż w młodości kocham każdy dzień i cieszę się, że jest. Kiedyś o tym nie myślałam, a gdzieś w podświadomości miałam spokój i pewność istoty nieśmiertelnej, której czas nigdy nie dotknie.
Dostałam od Państwa setki pięknych życzeń, dobrych słów, uśmiechów, ale też upomnień, nagan – że nie walczę z czasem, że mu się poddaję, że się zmieniam, że nie zaprzedaję duszy, by ten czas przechytrzyć. Ale takie listy dostawałam już trzydzieści lat temu. Były w nich już wtedy ostre słowa: „Pani nie wolno się starzeć, pani ma być zawsze Anią Pawlaczką, Marysią Wilczur i Basią Radziwiłłówną…”, „Pani nie wolno, pani nie jest swoją własnością, pani ma być szczupła, gładka, piękna zawsze i już…”.
No ale czas mija. Gdybym mu wypowiedziała walkę – i tak z góry przegraną – toż przecież ona pochłonęłaby mnie całkowicie i nie miałabym już czasu żyć. A tyle jest rzeczy do zrobienia! W dodatku poznałam wiele osób radosnych, pięknych i młodzieńczych, mimo że mają wiele lat, zmarszczki i siwe włosy. Emanuje z nich jakaś jasność i młodość nieprzemijalna, ta wieczna, która całkowicie oszukała czas. Znam też dwudziestoletnich starców znudzonych, skrzywionych, złych na wszystko… Cóż to więc jest ta młodość? Czy naprawdę tylko gładkie ciałko, szczupła sylwetka i elastyczne ruchy?
Zobaczyłam piękno i młodość prawdziwą, taką której nie niszczy ani choroba, ani ból, ani czas. I o taką młodość trzeba walczyć, takiej szukać i takiej zaprzedawać duszę. Uczyli mnie tego Zosia Jaroszewska, Jurek Bińczycki, Krzysiu Kolberger, ksiądz Józef Tischner, Szekspir, Jan Kochanowski i ks. Jan Twardowski oraz wielu mądrych, wspaniałych ludzi. Dzięki nim udaje mi się odnajdywać harmonię, spokój i sens słów naszego Ojca Św.: „To przemijanie ma sens, ma sens, ma sens!”.
Piszę to, by się wytłumaczyć jakoś, przeprosić, uspokoić tych, co mi współczują, których denerwuje moja postawa. Przepraszam i zapewniam Państwa, że w środku nadal jestem Anią Pawlaczką i Marysią ze „Znachora”. Życie po tej drugiej stronie kopy lat jest równie piękne i fascynujące.
Szczególnie w ostatnich dniach jakoś mi radośnie! I to dzięki Waszym życzeniom. Dziękuję Wam za te wszystkie słowa… jest ich tak wiele i są przede wszystkim dobre. Wiecie, jakie to dla mnie ważne? Jakie mi one dają siły? Nie ma większego skarbu od życzliwych słów. Dziękuję wszystkim nieznanym mi osobiście Osobom prywatnym, moim Podopiecznym i Przyjaciołom, Wolontariuszom i Pracownikom mojej Fundacji, Przedstawicielom Władz i Instytucji oraz Mediom. Przecież to przede wszystkim dzięki krakowskim dziennikom i radiu dotarła do mnie taka ilość życzeń. BARDZO WAM WSZYSTKIM DZIĘKUJĘ!!!
Wierzę, że te dobre słowa wrócą do Was ze zdwojoną siłą i przyniosą Wam szczęście. Życzę Wam zdrowia, miłości i wszelkiego powodzenia.
Mocno całuję – Anna Dymna