Irena Santor (patronka artystyczna wszystkich edycji Festiwalu Zaczarowanej Piosenki): W niepełnosprawnych wokalistach dostrzegam niesamowity potencjał i możliwości. Dlatego uważam, że niektórzy z nich mogą z powodzeniem rywalizować na największych festiwalach polskiej piosenki. Trzeba im tylko stworzyć szanse. Marzę, by kiedyś nasi zaczarowani artyści zaśpiewali podczas Koncertu Debiutów w Opolu. Najwyższy czas, żeby tymi młodymi ludźmi zainteresowali się menedżerowie i agencje artystyczne; by ci, co zarabiają na piosence i szukają talentów, zrozumieli, że również na talencie osób niepełnosprawnych można zrobić duże pieniądze. W końcu jakie to ma znaczenie, że ktoś nie widzi albo siedzi na wózku? Na scenie liczy się głos i osobowość wokalisty. Niech Pan Bóg da Annie Dymnej zdrowie, a ludzie pieniądze, by mogła dalej organizować ten niezwykły konkurs.
Elżbieta Zapendowska (jurorka koncertu finałowego Festiwalu Zaczarowanej Piosenki w 2008 r.): Ten festiwal mnie oczarował. Słyszałam tu wiele utalentowanych osób. Ale Polska to dziwny kraj, tu nie wybiliby się nawet Michel Petrucciani, genialny kompozytor i pianista jazzowy cierpiący na karłowatość, czy niewidomy Stevie Wonder. Nie słyszałam, by w świecie muzyki zaistniała w naszym kraju jakaś osoba niepełnosprawna, nie wyłączając instrumentalistów. Ale po to jesteśmy, żeby zmieniać ten świat. Myślę, że sprawimy wreszcie, by któraś z osób występujących podczas finału tego konkursu pojawiła się na profesjonalnej estradzie. W głosowaniu jury podczas finału Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty oddałam swój głos w pełni odpowiedzialnie i świadomie, właśnie po to, by zmieniać ten świat.
Jan Kanty Pawluśkiewicz (juror koncertów finałowych Festiwalu Zaczarowanej Piosenki w latach 2005, 2006, 2008, 2010): Mistrzostwo wokalne polega na tym, że, mimo iż piosenkarz bardzo ciężko pracuje na próbach, to na scenie tego trudu nie widać: widownia słyszy wszystko lekko i pięknie. I z czymś takim mamy do czynienia na scenie tego festiwalu. Ci niepełnosprawni wokaliści ciężko pracują, by wypaść podczas koncertów jak najlepiej, uczą się śpiewu, pilnie słuchają rad profesjonalistów. W barwie ich głosów słychać pasję, serce i miłość do muzyki. Niestety, wiele polskich festiwali wygląda dzisiaj tak, że osoby, które w nich występują, nie mają pojęcia, co śpiewają. Natomiast na Festiwalu Zaczarowanej Piosenki sytuację mamy przeciwną: tutaj widać i słychać, że artyści rozumieją to, co robią.
Jacek Cygan (juror koncertu półfinałowego w 2007 r. i finałowego w 2010 r.): W atmosferze tego festiwalu najbardziej urzekające jest to, że nie wyczuwa się, iż jest to konkurs, w którym biorą udział osoby niepełnosprawne. Podejście wykonawców i organizatorów do tej imprezy jest niezwykle profesjonalne. Fakt, że występują tutaj osoby niewidome, poruszające się o kulach albo na wózkach, żadnego znaczenia nie ma. Czy gdyby Stevie Wonder pojawił się na takim festiwalu, to odmówiono by mu kariery?
Maria Szabłowska (jurorka koncertu półfinałowego w 2009 r.): Uczestniczyłam w wielu konkursach muzycznych, ale tutaj, w Łazienkach Królewskich, towarzyszą mi szczególne emocje. Jeśli artysta wyzwala w publiczności silne emocje, mimo iż nie ma fantastycznego warsztatu lub śpiewa nieczysto, to jest to zjawisko pozytywne; to znaczy, że jest w nim coś niezwykłego. Jako juror, daję szansę takiemu wokaliście. Przecież Édith Piaf swoimi występami oczarowywała wszystkich, elektryzowała tłumy, mimo że miała braki warsztatowe.
Zbigniew Hołdys (juror koncertu finałowego w 2008 r.): Przysłuchując się niektórym utworom wykonywanym podczas Festiwalu Zaczarowanej Piosenki, mogę powiedzieć tylko jedno: rewelacja! Gdyby ten koncert miał miejsce w Stanach Zjednoczonych, natychmiast występujący tutaj piosenkarze byliby zwerbowani przez jakieś szajki producenckie i wykreowani na idoli dzieci albo młodzieży. Jedna dziewczyna pokazała tu coś, co jest darem Boskim: ma swingujący głos z kolosalnym, nieprawdopodobnym wyczuciem rytmu. To jest coś takiego, co posiada Justin Timberlake, Stevie Wonder, Michael Jackson, czyli wybrańcy, ludzie, którzy pulsują własnym głosem jak perkusją.
Anna Maria Jopek (wokalistka towarzysząca osobie niepełnosprawnej w 2005 r.): Dzięki Festiwalowi Zaczarowanej Piosenki po raz kolejny okazało się, że muzyka przezwycięża wszelkie bariery i zaciera różnice pomiędzy ludźmi. Poziom imprezy jest niezwykle wysoki. Występowałam tutaj z ogromną satysfakcją i przyjemnością.
Krzysztof Szewczyk (przewodniczący jury koncertu półfinałowego w 2010 r.): Usłyszałem wielu wspaniale śpiewających i bardzo wrażliwych ludzi. Często o wiele wrażliwszych niż w pełni zdrowe osoby. Sama impreza jest bardzo wzruszająca, ponieważ organizowana jest z wielkim sercem, którego brakuje w dzisiejszym, zmaterializowanym świecie. Wszyscy członkowie jury przeżywali każdy kolejny występ. Niezwykle trudno było wybrać szóstkę z każdej kategorii. Poziom wokalny był różny, ale kilka osób ma naprawdę ogromne możliwości i jestem przekonany, że, jeśli zostaną jeszcze trochę przygotowane, to na Rynku w Krakowie zaprezentują coś wyjątkowego.
Andrzej Sikorowski (wokalista towarzyszący osobie niepełnosprawnej w 2008 r.): Jakie to ma znaczenie na scenie, że ktoś nie widzi albo porusza się o kulach. Ważne, żeby dobrze śpiewał, a wykonawcy tego festiwalu śpiewają znakomicie. Prawdziwe predyspozycje do śpiewania siedzą przecież w gardle, uszach i duszy. Reszta jest nieistotna. Poza tym kariery muzycznej nie trzeba wiązać z wyczerpującymi fizycznie trasami koncertowymi. Są inne możliwości: radio, nagrania fonograficzne. Myślę, że ten festiwal osoby niepełnosprawne powinny traktować jako pierwszy krok do kariery muzycznej. Bez zbytniej ekscytacji, bo przecież każdy, nawet najbardziej uzdolniony artysta, musi mieć też własny repertuar. Nie może tylko odtwarzać piosenek innych wykonawców.
Edyta Górniak (wokalistka towarzysząca osobie niepełnosprawnej w 2006 r.): Regulamin Festiwalu Zaczarowanej Piosenki nie pozwala, żebym przyjechała na krakowski Rynek w przyszłym roku i po raz drugi towarzyszyła na scenie utalentowanej wokalnie osobie niepełnosprawnej. Ale mimo to chcę tu być za wszelką cenę, by móc uczestniczyć w tym święcie radości i tolerancji. Za rok mogę więc przyjechać wyłącznie po to, żeby parzyć herbatę uczestnikom festiwalu. Nawet taka rola na tym festiwalu w zupełności mi wystarczy.
Grzegorz Turnau (wokalista towarzyszący osobie niepełnosprawnej w 2005 r.): Takie festiwale są niezwykle potrzebne. Tylko dzięki nim mają szansę wypłynąć talenty na miarę Andrea Bocelli czy Stevie Wandera. Wszyscy utalentowani ludzie, bez względu na swoją sprawność fizyczną, powinni mieć prawo upiększać śpiewem ten świat. Duże brawa dla Ani Dymnej.
Grzegorz Markowski (wokalista towarzyszący osobie niepełnosprawnej w 2008 r.): Cieszę się, że, występując z tymi wspaniałymi wokalistami, pomagam dawać światu sygnał, że na komercji świat się nie kończy, że niepełnosprawni wokaliści mają talent, który ludziom może ofiarować wzruszenie. Przyjechałem na krakowski Rynek służebnie wykonać to, do czego wewnętrznie czuję się zobowiązany. Uważam na przykład, że Darek, z którym śpiewałem, wykonał utwór w pełni zawodowo. Wielu uznanych wokalistów nie zaśpiewałoby tego utworu tak jak on. Ten mężczyzna ma wspaniały głos. Nie musi posługiwać się urządzeniami, dzięki którym kreuje się współczesne gwiazdy jednego sezonu.
Oficjalna witryna internetowa Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty: www.zaczarowana.pl