Archiwum
Agnieszka i Marcin Bajek - uraz kręgosłupa
9 lutego 2009 r.
Agnieszka i Marcin Bajek są małżeństwem z dziesięcioletnim stażem. Historia ich miłości oraz wspólnie spędzonych lat jest niezwykła. Poznali się 1995 roku, na wakacjach. On mieszkał w Krakowie, ona – w Gdańsku. Przez dwa lata kochali się na odległość, pisząc do siebie listy albo co jakiś czas odwiedzając się w swoich miastach. Kolejne ich wspólne wakacje na Mazurach zakończyły się dramatycznie. Pan Marcin, skacząc do wody, poważnie uszkodził sobie kręgosłup. Był niemal całkowicie sparaliżowany.
„Po operacji męża w Olsztynie, lekarz wyszedł do mnie i powiedział wprost: »Uciekaj dziewczyno«, tak jakby chciał mi zasugerować, że z Marcinem, który stał się kaleką, nie powinnam marnować sobie życia – opowiadała Annie Dymnej pani Agnieszka – Dodał też, że są niewielkie szanse na to, by mój chłopak poruszał się na zwyczajnym wózku; że będzie zapewne potrzebował wózka elektrycznego. Miałam wtedy dziewiętnaście lat”. Kobieta nie dopuszczała jednak do siebie aż tak czarnej wizji. Wiedziała, że stan jej chłopaka jest bardzo poważny, lecz wierzyła również, iż w miarę upływu czasu jego stan się polepszy.
Rehabilitacja pana Marcina trwała ponad pięć miesięcy. Dzisiaj mężczyzna porusza się o kulach. Zawdzięcza to szybko przeprowadzonej po wypadku operacji, dobrej rehabilitacji, własnemu uporowi, no i zapewne wsparciu ze strony swojej dziewczyny, obecnie żony. Byli ze sobą, gdy tylko obojgu pozwalał na to czas. W końcu – niespełna rok po wypadku – pobrali się. Zamieszkali w Krakowie. Wydawało się, że to, co najtragiczniejsze, mają już za sobą. Wyroki losu bywają jednak niezwykle kręte, nieprzewidywalne. Gdy dobiegł końca dramat pan Marcina, nieszczęście dopadło panią Agnieszką. W 2002 roku w jej samochód wjechał pijany kierowca. Kobieta przyznaje, że nie pamięta tamtego zdarzenia. Przez trzy doby była nieprzytomna. Połamane miała wszystkie kości. Oprócz prawej ręki. Do tej pory przeszła dziesięć operacji.
„Kiedy dowiedziałem się o wypadku żony, byłem wściekły. Takie nieszczęścia to zbyt dużo na dwie osoby. Bałem się też, czy ta katastrofa nie skończy się bardzo źle. Obrażeń Agnieszka miała wiele. Dzisiaj myślimy z żoną, że oba te wypadki zbliżyły nas do siebie. Jest bardzo ważne, żeby nie oskarżać losu za takie czy inne nieszczęścia, lecz umieć żyć z rozmaitymi dramatami. Nienawiść do świata działa destrukcyjnie, zabija tego, kto nienawidzi. Nie warto więc zadawać sobie pytań: dlaczego ja?” – mówił w trakcie audycji pan Marcin.
„Sprawcę mojego wypadku poznałam na sali sądowej – kontynuowała pani Agnieszka. – W trakcie rozprawy zachowywał się w taki sposób, że, gdyby wypadek nie przytrafił się mnie, to nawet byłoby mi szkoda tego chłopaka. Jest w moim wieku. Mówił, że nie pił w dniu, w którym zdarzył się wypadek, tylko dzień wcześniej. Bardzo mnie przepraszał. W chwili zdarzenia miał półtora promila alkoholu we krwi. Nie chcę być źle zrozumiana, nie popieram pijaństwa za kierownicą. Mój wypadek jednak się zdarzył i nic na to poradzić nie mogę. Nie ma więc sensu, bym chowała urazę do człowieka, który go spowodował”.
Kilka dni przed dziesiątą rocznicą ślubu państwa Bajek na świecie pojawiła się ich córka, Kaja. Dzisiaj nie narzekają na swój los. Mimo wszystko są życzliwie nastawieni do świata. Potrafią się nim cieszyć.
TVP2, 9 lutego 2009 r., godz. 12.55