Archiwum
Katarzyna Pawlik - paraolimpijka
23 lutego 2009 r.
19-letnia Katarzyna Pawlik jest wybitną pływaczką, kobietą niezwykłą. Na paraolimpiadzie w Pekinie zdobyła cztery medale: złoty, dwa srebrne i brązowy (została uznana za najlepszego sportowca pekińskich igrzysk). Studiuje fizykoterapię w Katowicach. Długie lata nie wiedziała, że cierpi na porażenie mózgowe. Do lekarza trafiła dopiero w wieku 14 lat. Rok później wyjechała na paraolimpiadę w Atenach. Wywalczyła tam złoty i dwa srebrne medale. Jak powiedziała Annie Dymnej, tamten sukces odmienił jej życie „o 180 stopni”. Już teraz myśli o pokonywaniu długości basenu na IO w Londynie w 2012 roku.
„Ponieważ do 14. roku życia nikt, łącznie ze mną, nie wiedział, że cierpię na porażenie mózgowe, byłam w szkole prześladowana, wręcz gnębiona za moje nietypowe zachowanie. Robili to moi rówieśnicy. Nauczyciele nie starali się zmienić ich zachowania. Byłam tym wszystkim strasznie przybita.Z nauką problemów nigdy nie miałam, bo jestem osobą pracowitą. Największą komplikację stanowił dla mnie kontakt z ludźmi. Oparciem w trudnych chwilach zawsze była dla mnie rodzina” – mówiła w trakcie audycji pani Kasia.
Do dzisiaj nie wiadomo, w jaki sposób u pani Katarzyny wystąpiło porażenie mózgowe. Sport zaczęła uprawiać w wieku pięciu lat. Dostrzeżono w niej pływacki potencjał. Nie oznacza to jednak, że obecna mistrzyni nie natrafiała na trudności. Kiedy miała osiem albo dziewięć lat, jej rodzice usłyszeli na przykład od jednej z trenerek: „Państwa córka do pływania żadnych predyspozycji nie ma”. Przyszła mistrzyni olimpijska już wtedy była uparta i waleczna. Ani jej rodzice, ani ona nie zamierzali schodzić z obranej drogi. Treningi zawsze dawały pani Kasi ogromną satysfakcję. W tamtym czasie o medalach jeszcze nie myślała.
„Wizyta u lekarza i orzeczenie o niepełnosprawności wiele wyjaśniały ― kontynuowała pani Katarzyna. – Moi rodzice zrozumieli, skąd biorą się moje problemy z mówieniem albo poruszaniem. Zrozumiały to także inne osoby. Wcześniej rodzice nie chcieli przyjąć do wiadomości, że coś może być ze mną nie tak jak być powinno. W taki oto dziwny sposób trafiłam do sportu osób niepełnosprawnych”.
Pani Kasia przyznaje, że dawniej była „szarą myszką”, która stroniła od świata i bała się nawiązać z kimkolwiek kontakt. Przeczuwała, że może zostać wyśmiana, a nawet wyszydzona. Dzisiaj jest inaczej. Sukces na igrzyskach w Atenach i środowisko osób niepełnosprawnych otworzyły kobietę na świat i ludzi. Pani Kasia nadal pracuje ciężko. Zdarza się, że na basenie spędza dziennie osiem godzin.
„Osoby niepełnosprawne, zamknięte w sobie muszą pamiętać, że najpierw należy zaakceptować samego siebie. Dopiero potem można oczekiwać akceptacji ze stronny otoczenia - wyznała Annie Dymnej sportsmenka. ― Przykre jest tylko to, że kiedy odnosisz sukcesy, masz dużo znajomych i przyjaciół; kiedy sukcesów brak – pozostajesz niezauważona. Nigdy jednak nie należy się załamywać, rezygnować z obranej drogi. Udowodniłam to. Nikt nie przypuszczał, iż w Pekinie zdobędę medale, w tym ten z najcenniejszego kruszcu”.
TVP2, 23 lutego 2009 r., godz. 13.10