Archiwum

Anna Krasuska - cukrzyca

6 listopada 2007 r.

Anna Krasuska od miesiąca jest ponownie szczęśliwą mężatką. Na jej twarzy widać ogromne szczęście. Kobieta choruje jednak na cukrzycę noworodkową (zdiagnozowaną u niej w 6. tygodniu życia). Jako dziecko przyjmowała zastrzyki insuliny raz , potem dwa, a w końcu – do trzydziestego roku życia – trzy razy dziennie. Od dwóch lat leczy się wyłącznie za pomocą tabletek. Jest rencistką.

„Właściwie życie miałam normalne – opowiadała w programie pani Anna. – Jako dziecko buntowałam się tylko z tego powodu, że nie mogłam jeść słodyczy. Kiedy miałam 26 lat, zmarła moja mama, która tak naprawdę całkowicie czuwała nad moim zdrowiem i dbała o wszystko. Po jej śmierci poczułam coś w rodzaju ulgi. Myślałam: teraz wreszcie będę mogła zakosztować życia w pełni – spróbuję tego, co przez tyle lat było dla mnie zakazane. Zaczęłam chodzić do kawiarni, pizzerii, jeść słodycze. Zaczęłam żyć dość swobodnie. Wiedziałam doskonale, że choruję na cukrzycę i jakie mogą być konsekwencje takiego stylu życia, ale to nie było dla mnie żadnym argumentem. Zdarzały się nawet okresy, w których nie chodziłam na badania kontrolne albo zapominałam o wstrzykiwaniu insuliny. Być może było to spowodowane tym, że przez długie lata żyłam odizolowana od towarzystwa, no bo przecież nie mogłam bawić się tak jak wszyscy”.

Pani Anna nie mogła pogodzić się z myślą, że jest chora przez około 10 lat. Znajomi ostrzegali ją, że powinna bardziej uważać na siebie. Kobieta wychodziła jednak z założenia, że skoro przez tyle lat, kiedy znajdowała się pod opieką swojej mamy, nic poważnego się z nią nie działo, to nadal tak będzie. Zbyt późno zrozumiała, że się myliła.

„Najpierw pojawiły się u mnie problemy ze wzrokiem – opowiadała Annie Dymnej – potem z nogami. Od kiedy ponownie zgłosiłam się do lekarza, postęp choroby zatrzymał się. Cóż, jednak za głupotę i błędy młodości trzeba płacić wysoką cenę”.

Pierwsze małżeństwo pani Anny trwało zaledwie rok. Jej mąż również borykał się z problemami zdrowotnymi. Zmarł wskutek pęknięcia krwiaka.

„Kiedy poznałam męża, wiedziałam, że jest chory – wspominała pani Anna. – Mimo to zdecydowałam się na małżeństwo, ponieważ wychodzę z założenia, że każdy człowiek zasługuje na szczęście, bez względu na to, czy jest zdrowy, czy nie, sprawny bądź niepełnosprawny. Każdy zasługuje na odrobinę szczęścia nawet, gdy trwa ono bardzo krótko. Myślę, że mój pierwszy mąż, Marek, był szczęśliwy. Będąc z nim, nie myślałam o sobie. Wiedziałam też, że nikt tak bardzo nie zrozumie chorego, jak inny chory”.

„Zauważ, jak to jest – powiedziała swojej rozmówczyni Anna Dymna. – Z jednej strony rozmawiam z głupiutką osobą, która odstawiła leki i przestała troszczyć się o siebie, z drugiej– z dojrzałą, mądrą dziewczyną, która komuś dawała szczęście”.

„To prawda, płacę za błędy – odparła pani Anna. – Obecnie należę do Polskiego Towarzystwa Diabetyków. Moja działalność koncentruje się przede wszystkim na tym, by uświadamiać ludziom to, do czego może prowadzić źle leczona cukrzyca. Nie mogą popełniać błędów takich jak ja. W Polsce na cukrzycę choruje około dwóch milionów ludzi i liczba ta, niestety, wciąż się powiększa”.

TVP2, 6 listopada 2007 r., godz. 19.35

A
A+
A++
Drukuj
PDF
Powiadom znajomego
Wstecz